Strona Główna

13 maja 2014

Odc. 5 "Moja krew"

Jak minęła wam majówka kochani? Niestety pogoda w tym roku nie dopisała, ale cóż...może w przyszłym roku będzie lepiej :D

Ten odcinek dedykuje Fioletowej Rockerce. Dziękuję Ci za jak ty to nazwałaś motywację ;*


-------------------------------------------------------------------------------------------------------

- Nie no...was już do końca pojebało!- Mruknął Saul. W ciszy założył na siebie T-Shirt, który leżał na fotelu i Czarną Ramoneskę. Na nogi wcisnął kowbojki. Przeklną pod nosem i wyszedł z domu trzaskając drzwiami. Mina zdziwionego Adlera...BEZCENNA! Wszyscy wybuchliśmy śmiechem.
- Ja nic już z tego nie rozumiem- Powiedział zrezygnowany Steven i zajął miejsce Gitarzysty.
- Nie smutaj Stevie. Przejdzie mu- Uśmiechnęłam się pocieszająco do chłopaka. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się szeroko. Dziwnie widzieć Adlera bez uśmiechu, wygląda wtedy tak...nieAdlerowato. 

***

ODC. 5 

- Kurwa co tu tak głośno? Nawet wyspać się człowiekowi nie dacie- Warknęła wchodząca do salonu Ann, a za nią szedł cicho Izzy ubrany w czarne, jeansowe wąskie spodnie oraz w czarną bluzkę. Spojrzałam na jego wyraz twarzy. Widniał na nim uśmiech!
- Ja pierdole!- Krzyknęłam, gdyż widok uśmiechniętego Stradlina to rzadkość, a przynajmniej dla mnie, bo jeszcze nie widziałam go ze szczerym uśmiechem. Wszyscy jak na komendę popatrzyli na mnie pytającym wzrokiem.
- Co?- Zapytał się zdziwiony rudy.
- Nie, Nic ja tylko...nie ważne- Odpowiedziałam i posłałam przepraszający uśmieszek. Rudy przewrócił oczami śmiejąc się pod nosem.
- Odpowie mi ktoś na pytanie?- Powiedziała dalej wkurzona siostra rudego.
- No, bo ten idiota tak wkurwił Slasha, że aż tamten wyszedł z domu- Odpowiedział Duff wskazując na popcorna. Niższy blondyn chciał już zaprzeczyć, ale żyrafa uciszył go wymownym spojrzeniem.
- Dom wariatów- Mruknęła Annabel i wyszła do kuchni. Zaśmiałam się cicho. Nałożyłam na ramiona czyjąś kurtkę ( Podejrzewam, że Stevena, ale mniejsza z tym) i wyszłam przed dom zapalić. Usiadłam po turecku na trawie pod dużym, liściastym drzewem. Z kieszeni wyjęłam paczkę fajek odpalając jednego.  Przymknęłam oczy odchylając delikatnie głowę do tyłu. Oparłam się o korę drzewa. Zaczęłam pod nosem nucić sobie piosenkę Zeppelin'ów " Stairway to Heaven". 


(...)There's a feeling I get when I look to the west,
And my spirit is crying for leaving.
In my thoughts I have seen rings of smoke through the trees,
And the voices of those who stand looking.

Ooh, it makes me wonder,
Ooh, really makes me wonder.

And it's whispered that soon if we all call the tune
Then the piper will lead us to reason.
And a new day will dawn for those who stand long
And the forests will echo with laughter.

Ooh...*

- Lubię tę piosenkę- Usłyszałam czyjś głos. Momentalnie otworzyłam oczy i przestałam śpiewać. Odwróciłam głowę w stronę głosu. Obok mnie siedział Izzy- Podoba mi się w niej to, że mówi o dokonywaniu właściwych wyborów w życiu
- Rzeczywiście pomaga- Powiedziałam cicho.
- Powiesz mi czemu wyjechałaś do Los Angeles? Czemu akurat to miasto, a nie inne?- Zapytał się mnie patrząc na mnie takim...niezrozumiałym wzrokiem- Przecież ty tu się zniszczysz.
- Skąd ty to możesz wiedzieć?- Tym razem to ja spytałam.
-  Proste. Każdy kto tu przyjeżdża prędzej czy później spadnie na dno- Odpowiedział spuszczając ze mnie wzrok- LA to miasto ludzi pragnących zaistnieć, jednak nie wszystkim to wychodzi.
- Ale ja nie chcę zaistnieć- Szepnęłam- Ja po prostu chcę zapomnieć o przeszłości.
- Czemu?- Po raz kolejny w ciągu kilku minut zadał mi trudne pytanie, na które ciężko mi odpowiedzieć. Nie wiem czemu, ale postanowiłam mu zaufać. Westchnęłam głęboko.
- Mogę innym razem? Nie jestem jakoś w stanie teraz o tym opowiadać.
- Pewnie...Masz ochotę później pójść do Rainbow?- Zapytał się.
- Rainbow?- Spojrzałam na niego pytająco.
- To klub- Wyjaśnił szybko- To jak?
- Ok. Z chęcią pójdę z wami- Odpowiedziałam uśmiechając się szeroko. Chłopak odpowiedział mi tym samym i podniósł się z ziemi.
- Wstawaj- Powiedział i wyciągnął w moją stronę ręce, aby pomóc mi wstać.
- Hopa!- Zawołałam i z pomocą Izzy'ego wstałam z pod drzewa- Ej...gdzie mógł pójść Slash? Wkurwił się rano i wyszedł.
- Burdel- Odparł bez namysłu- Tam zawsze idzie jak coś mu nie pasuje. Ah ten Steven...koleś wie jak wkurzyć biednego Slasha.
- On tak zawsze?- Zaśmiałam się. Czarnowłosy przytaknął twierdząco głową.



***

Annabel:
- Kurwa idioto oddawaj mi tego Daniels'a- Krzyknęłam do Adlera, który z perfidnym uśmiechem spojrzał na mnie i upił łyka z butelki. Zamknęłam oczy, zacisnęłam mocno zęby i zaczęłam powoli liczyć do 10, aby się uspokoić.
- Mmm...jakie dobre- Nie no teraz to przegiął! Otworzyłam szeroko momentalnie oczy i zanim zdążył uciec dostał porządnie z pięści w mordę. Pisnął i złapał się za obolały policzek.
- Czyś ty dziewczyno kurwa oszalała?!?- Krzyknął do mnie i popatrzył się na mnie zszokowanym wzrokiem. Uśmiechnęłam się triumfalnie.
- Może dzięki temu zapamiętasz na przyszłość, żeby nie ruszać mojego Daniels'a- Opowiedziałam mu dumnym tonem. Chłopacy wybuchli niepohamowanym śmiechem, natomiast Michelle podeszła do niego i chwyciła jego dłoń, aby odciągnąć ją od zapewne sinego policzka. Steven niechętnie zdjął rękę z twarzy. Dziewczyna delikatnie dotknęła sine miejsce, na co on po raz kolejny głośno pisnął z bólu.
- Niezbyt dobrze to wygląda- Skrzywiła się lalunia rudego- Chodź przyłożymy coś zimnego- Blondyn posłusznie z miną zbitego psa podążył za nią do kuchni.
- Masz siostra siłę. Lepiej Ci nie podpadać- Zaśmiał się Axl i objął mnie ramieniem.
- Wiesz...w końcu zanim wyjechałeś z Lafayette to czegoś mnie nauczyłeś- Powiedziałam wtulając się w rudego.
- Moja krew- Odpowiedział na co się zaśmiałam.
- Ja pierdolę...żebyś dziewczyno nie wdała się zresztą w Axla, bo wtedy byśmy mieli w grupie drugiego zrzędliwego, wiecznie wkurwionego człowieka- Powiedział z udawanym przerażeniem Duff.
- Patrz co mi zrobiłaś idiotko!- Krzyknął Popcorn, który wpadł do salonu ze...ścierą na twarzy??? Serio, czy ja dobrze widzę?- Przez ciebie mam wielką śliwę na policzku.
- Ee...Stev czemu masz na twarzy ścierkę?- Zapytałam.
- No, bo musiałem przyłożyć coś zimnego, a że w domu nie mamy nawet zamrażalki to Kochana Michelle namoczyła w zimnej wodzie ścierkę i mi ją kazała przykładać. Dziękuję Schell jesteś kochana w odróżnieniu do Rudej.- Powiedział na jednym wydechu poszkodowany i pocałował w policzek dziewczynę. Nie no na Hendrixa trzymajcie mnie, bo ja zaraz nie wytrzymam i po raz kolejny obiję mordę temu idiocie i tej niuni. Tak w ogóle co ona tu jeszcze robi?!? Nie ma swojego domu, czy jak???
- A weźcie odpierdolcie się ode mnie wszyscy- Warknęłam i cała dygocząc z nerwów wyszłam z domu. Na podwórku minęłam się z Nicki i Izzym.
- Ej Ann co jest?- Zapytała się mnie spokojnym tonem dziewczyna.
- Dajcie wy mi kurwa wszyscy święty spokój- Powiedziałam do niej niezbyt miłym tonem i wyminęłam ją. Wyszłam z podwórka i udałam się w stronę
Whisky a Go Go. Przynajmniej tam nikt mi nie będzie zawracać głowy.


 

 

KONIEC ODC. 5

***

Na dziś to tyle :) Zapraszam kochani do czytania, polecania i komentowania mojego bloga. Pozdrawiam

21 kwietnia 2014

ODC. 4 " Trudny Moment"

ODC. 4

- Ładnie razem wyglądacie z Ann- Powiedziałam, a on spuścił wzrok na ziemię.
- Dzięki- odpowiedział Cicho.
- Chodź szybciej, bo jesteśmy w tyle- Krzyknęłam i pociągnęłam go za rękę.
- Ej! Chodźcie szybciej, bo w takim tempie to do rana nie dojdziecie- Krzyczała Ruda, która z chłopakami była jakieś 20m przed nami. Odpowiedziałam jej grzecznie środkowym palcem. Na co obie wybuchłyśmy śmiechem.

* * * 

Annabel:

Roxy
Cała nasza szóstka usiadła przy stoliku najbardziej oddalonym kącie. Siedzieliśmy, rozmawialiśmy i piliśmy Jack'a Daniels'a przy piosenkach Led Zeppelin. Jednym słowem było zajebiście. Około 22 w klubie zjawił się Axl z tą całą Erin. Dziewczyna niebyła brzydka. Miała długie, lekko kręcone ciemnokasztanowe włosy oraz jasne oczy. Ubrana była w opięte, ciemne jeansy, czarną koronkową bluzkę na krótki rękaw i tego samego koloru szpilki. Uśmiechnęła się do nas niepewnie, ściskając mocno dłoń rudego. Na pierwszy rzut oka wydawała się być miła, jednak coś mi w niej się nie podobało.
- Nicole, Annabel to jest Erin. Moja dziewczyna- Przedstawił nas sobie chłopak, Blondynka od razu poderwała się i uściskała przyjaźnie dziewczynę, ja jednak powiedziałam obojętnie "cześć" i powróciłam do dalszego picia Daniels'a. Izzy skarcił mnie wzrokiem, na co ja przewróciłam oczami.
- Miło mi Cię poznać Erin. Jestem Nicole, ale mów mi Nicki- Odezwała się Blondyna.
- Mi również miło Cię poznać. Jesteś dziewczyną któregoś z Gunsów?- Zapytała się.
- Nie!- Zaśmiała się Nicki- Chwilowo tylko u nich mieszkam. Jestem przyjaciółką Ann- Wyjaśniła blondynka.
- Aha. To fajnie- Uśmiechnęła się perliście Erin.
- Dobra drogie panie co powiecie na kolejną kolejkę naszego kochanego Danielsa?- Zapytał się Slash i objął Nicole ramieniem.
- Ja już dziękuję- Powiedziała Nicki. Chłopcy spojrzeli się na nią zdziwieni- No co? Ja nigdy nie piję, żeby się najebać.
- Nie wiesz co tracisz...natomiast ja jeszcze poproszę butelkę- Odpowiedziałam odpalając fajka.
- A ty słońce?- Zapytał się rudy swojej laluni.
- Ja również nie piję- Odpowiedziała Erin.
- W takim razie idę zamówić 6 Danielsów- Powiedział Duff i poszedł zamówić trunki.
- Idziemy zatańczyć?- Zapytał się Steven blondynki, na co ta szeroko się uśmiechnęła i wstała od stołu. Oboje lekko chwiejnym krokiem poszli na parkiet tańcząc do wolnego kawałku Aerosmith.
- Izzy idziemy?- Spojrzałam się błagalnie na czarnowłosego, który akurat palił papierosa i patrzył się nieobecnym wzrokiem na stół.
- Co mówiłaś?- Ocknął się i podniósł na mnie wzrok.
- Pytałam się czy pójdziemy zatańczyć- Powiedziałam głośniej.
- Nie...idź z kimś innym- Odpowiedział i ponownie wrócił do wpatrywania się w stół. Przyznam, że wkurwił mnie idiota. Zamiast spędzać ze mną czas to on woli wpatrywać się w jakiś jebany stół.- Zajebiście- Warknęłam w jego stronę i zwróciłam się do Slasha- Sauli, a może chociaż ty pójdziesz ze mną zatańczyć.
- Pewnie słońce...idziemy się  trochę rozruszać- Powiedział z uśmiechem i pociągnął mnie w stronę tańczących Popcorna i Nicole.
- Slash czemu Izzy jest taki jakiś dziwny- Zapytałam się wtulona w Mulata.
- Huj go tam wie...ostatnio cały czas taki jest- Powiedział i zaczął nucić piosenkę do której tańczyliśmy


(...) want your love
Let's break the walls between us
Don't make it tough
I'll put away my pride
Enough's enough
I've suffered and I've seen the light

Ba-yay-by

You're my angel
Come and save me tonight
You're my angel
Come and make it alright

Don't know what I'm gonna do
About this feeling inside
Yes, it's true
Loneliness took me for a ride

Without your love
I'm nothing but a beggar
Without your love
I'm a dog without a bone
What can I do
I'm sleepin' in this bed alone

Ba-yay-by

You're my angel
Come and save me tonight
You're my angel
Come and make it alright
Come and save me tonight

You're the reason I live
You're the reason I die
You're the reason I give
When I break down and cry
Don't need no reason why

Baby, baby, ba-yay-by

You're my angel
Come and save me tonight
You're my angel
Come and make it alright
You're my angel
Come and save it tonight
You're my angel
Come and take me alright
Come and save me tonight
Come and save me tonight
Come and save me tonight
Come and save me tonight
Come and save me tonight *


- Masz śliczny głos- Powiedziałam do Slasha kiedy skończyła się piosenka, a my zmierzali w stronę siedzeń. Chłopak zaśmiał się głośno.
- No wiesz...w końcu jestem Slash- Przystojny, Mega utalentowany, Bóg Gitary i muzyki.
- Pff...zapomniałeś dodać, że niezły z Ciebie narcyz- Roześmiałam się.
- Chciałabyś...- Powiedział i zajął swoje miejsce przy chłopakach.

Kilka godzin później ( Nicole):
- D-d-dobra kochani ch-chyba czas się z-z-zbierać- Powiedział kompletnie zlany Duff.
- Siadaj jesz-szcze m-młoda godzina- Czknął Stev, który siedział z głową opartą na moim ramieniu.
- Nie! R-ruszać dupy pojeby- Krzyknął Mckagan. Wszyscy poza nie kontaktującym Slashem, wstali.
- Ej chłopcy co robimy z nim?- Zapytałam się i wskazałam na śpiącego pod stołem Mulata.
- Nie wiem...zostawmy go tu, a jak się obudzi to przyjdzie do domu- Odparł niewzruszony Axl tuląc do siebie Erin
- No chyba nie. Trzeba go jakoś zabrać- Powiedziała z pretensją Ann, która sama niebyła w lepszym stanie niż Stev.
- D-dobra...ja go jakoś z-zabiorę- Powiedział Duff i przerzucił chłopaka przez ramię. Nie jestem zbyt przekonana do tego czy mu się to uda, ale ok...
- Dasz radę z nim dojść?- Spytałam się Blondyna.
- Raczej tak, nie jest on taki ciężki- Powiedział i ruszył w kierunku wyjścia. Wszyscy zebraliśmy swoje rzeczy i wyszliśmy z Roxy. Teraz  kierunek...HellHouse!



20 min. później:
- Kurwa mój kręgosłup!- Krzyknął Duff i rzucił (dosłownie) Saula na podłogę w salonie. Tamten tylko mruknął coś niezrozumiałego pod nosem i przewrócił się na lewy bok.
- Która jest godzina?- Zapytała się Erin.
- 4 nad ranem- Mruknął dotychczas nieodzywający się Stradlin.
- To ja spadam- Powiedziała ziewając.
- Oszalałaś? Nie ma mowy zostajesz tu na noc- Zarządził Axl.
- Axl daj spo...- Zaczęła, jednak rudy jej przerwał.
-
Nie "daj spokój" tylko idziemy na górę spać- Powiedział i zaciągnął dziewczynę na piętro, życząc nam miłej nocy

- Tsaa...miłej nocy- Powtórzyła pod nosem Ann. Przewróciła oczami i poszła do kuchni. Czy tylko ja mam wrażenie, że laska Axla nie przypadła do gustu naszej Annabel? Ledwo przytomna usiadłam na kanapie koło Izziego. Kurcze co mu jest? Cały wieczór przesiedział cicho. 
- Ej Izzy wszystko dobrze?- Zapytałam się i położyłam swoją dłoń na jego ramieniu. Podniósł na mnie swój nieobecny wzrok.
- Tak...chyba tak- Mruknął i uśmiechnął się do mnie delikatnie.
- Jeśli będziesz chciał pogadać to daj znać ok?
- Pewnie. Dzięki- Odpowiedział i wyciągnął paczkę z kieszeni.
- Chcesz?- Zapytał, a ja pokiwałam twierdząco głową częstując się marlboro. Zaciągnęłam się dymem, zastanawiałam się gdzie poszła ruda. Miałam już iść jej poszukać kiedy weszła ona do salonu z pełnymi butelkami Nightraina.
- Wow! Czyli impreza jeszcze się nie skończyła?- Zapytał się Steven.
- Nie!- Zaśmiała się dziewczyna i wzięła trunek. Korek otworzyła zębami i usiadła na kolanach Izziego. Chłopak podniósł na nią zdziwiony wzrok, a ona uśmiechnęła się szeroko. Wzięła sporego łyka Alkoholu i wpiła się namiętnie w usta czarnowłosego. Wszyscy pochłonięci rozmową momentalnie zaczęli się gapić na parę. Widziałam, że Izzy chwilowo nie wiedział co się dzieje, jednak po krótkim momencie oderwał się od Ann i odepchnął ją delikatnie od siebie. Dziewczyna spojrzała się na niego zaskoczona, a on wstał z kanapy i wyszedł z domu. Przyznam, że nie rozumiem całej sytuacji. Niby tacy w sobie zakochani, niby żyć bez siebie nie mogą, a mimo to Stradlin w pewien sposób odpycha ją. Nie no...to dziwne.
- Kurwa o co mu chodzi?- Warknęła wkurzona dziewczyna. Wszyscy chłopcy wzruszyli obojętnie ramionami.
- Wiecie co ja...chyba pójdę się położyć- Powiedziałam i upiłam ostatniego łyka z butelki.
- Spoko- Mruknęła Ruda i ruszyła w stronę kuchni.
- Ej, a może mi ktoś pokazać gdzie mam spać, bo...raczej nie trafię- Zaśmiałam się.
- Kochana...nie martw się Wujek Steven Ci pomoże- Powiedział Popcorn podnosząc się z podłogi na której siedział. Z uśmiechem przylepionym na mordzie podszedł do mnie i objął mnie ramieniem. Zachwialiśmy się delikatnie i weszliśmy na górę.
- O! To twój pokój- Powiedział Stev i wskazał na lekko podrapane, ciemne drzwi na końcu korytarza.
- Dziękuję Stevie. Dobranoc- Powiedziałam i pocałowałam go w policzek. Uśmiechnął się szeroko i poszedł w stronę łazienki. Weszłam do tymczasowo swojego pokoju. Usiadłam na łóżku i rozejrzałam się dookoła. Pokój w porównaniu do reszty domu nie był taki zły. Ściany były pomalowane na bordowo. Ozdobione były plakatami zespołów takich jak Aerosmith, Led Zeppelin, The Sex Pistols. W pokoju stało jedynie łóżko, niewielka szafa, zniszczony fotel oraz mały stolik. Widok z okna wychodził na nieciekawą ulicę. Nadal chwiejnym krokiem podeszłam do plecaka. Wyjęłam z niego białą koszulkę z logiem Led Zeppelin. Rozebrałam się z ubrań, w których byłam w klubie i założyłam na siebie T-Shirt. Schowałam swoje porozrzucane ciuchy do kostki i położyłam ją na fotelu. Podeszłam do okna i otworzyłam je. Wzięłam z szafki czerwone marlboro i usiadłam na parapecie. 

Wpatrując się w punkt za oknem zaczęłam obracać w ręce paczkę papierosów. Westchnęłam głośno i wyjęłam z paczki jednego szluga. Podpaliłam go zaciągając się drapiącym w gardło dymem. Dostrzegłam siedzącą na krawężniku chodnika postać. Przyjrzałam jej się dokładnie. Widziałam jak "ten" ktoś pali papierosa, kołysząc się delikatnie do przodu i do tyłu. Widziałam jak potem ta sama postać chodzi bezcelowo wzdłuż chodnika...To był Izzy. Odeszłam od okna dopiero wtedy kiedy chłopak wszedł do domu. Położyłam się na łóżku przykrywając ciało cienkim kocem. Słyszałam jak ktoś kręci się po korytarzu. Słyszałam cichy krzyk Ann, która jak podejrzewam opieprzała Stradlina. Nakryłam głowę Poduszką i zamknęłam oczy. Dopiero teraz poczułam jak jestem zmęczona. Szybko oddałam się w objęcia Morfeusza .

Izzy:
Wyszedłem szybkim krokiem z domu. Czułem wzrok wszystkich na swoich plecach, jednak szczerze miałem to głęboko w dupie. Wiedziałem, że Ann jest strasznie wkurwiona, jednak to również nie miało największego znaczenia. Usiadłem na krawężniku chodnika, podpaliłem szluga i zaciągnąłem się dymem. Nie wiem co się ze mną dzieje. Ostatnio zachowuję się jak skończony dupek. Olewam przyjaciół, olewam swoją dziewczynę...Cholera! Trzymając fajka w ręce zacząłem się nerwowo kołysać do przodu i do tyłu jak bym miał chorobę "sierocą".
- Ja pierdolę! Mam dosyć- Powiedziałem na głos do siebie. W tym momencie naszła mnie ogromna ochota na chwilę zapomnienia. Tylko ja i mój biały proszek...Heroina. Jedna- Dwie kreski i po problemie. Kurwa nie mogę! Miałem z tym skończyć. Wstałem i zacząłem krążyć wzdłuż ulicy. Ostatni raz! Nie możesz! Mogę! Nie! Tak! Nie! Tak!
- Kurwa!- Krzyknąłem i zatrzymałem się w miejscu. Nabrałem kilka głębszych oddechów.
- Nie możesz tego zrobić Ann- Powiedziałem pod nosem i skierowałem się w stronę domu. Otworzyłem drzwi i nie zwracając uwagi na odgłosy dochodzące z salonu wszedłem po schodach na górę.  Pchnąłem delikatnie pierwsze drzwi od prawej. Na łóżku zastałem leżącą Annabel, która...płakała? Tak to były łzy. Nie mogłem znieść widoku płaczącej kobiety...i to płaczącej prze zemnie. Ann spojrzała się w moją stronę, jednak szybko odwróciła głowę. Podszedłem niepewnie do łóżka, uklęknąłem przy dziewczynie dotykając dłonią jej kolana. Zabrała gwałtownie kolano z pod mojego dotyku. Objęła ramionami nogi i schowała twarz w kolana. Nie dałem za wygraną i ponownie  dotknąłem jej kolana.
- Ann- Szepnąłem jej imię, lecz ruda nie zareagowała- Annabel proszę Cię, pogadajmy.
- Zostaw mnie- Powiedziała cicho, ale nie odepchnęła mnie. To już jest plus.
- Ann pro- Zacząłem, jednak Dziewczyna zerwała się z łóżka i przerwała mi
- Nie Izzy!- Krzyknęła, aż przeszedł mnie dreszcz- Mam tego do jasnej cholery dosyć. Odkąd tylko przyjechałam odtrącasz mnie. Próbuję, staram się jak mogę, by spędzić z tobą miło ten czas, ale ty masz mnie w dupie! Zauważyłeś, że w klubie zamiast tańczyć ze swoim chłopakiem to tańczyłam z JEGO kumplem? Czy zauważyłeś, że jak chcę okazać tobie jaką kol wiek czułość to ty odpychasz mnie od siebie? Izzy powiedz mi co się dzieje? O co chodzi?- Podeszła do okna i usiadła na parapecie. Nawet na moment nie oderwała ode mnie wzroku. Patrzyła mi się centralnie w oczy tak jakby chciała z nich coś wyczytać.
- Ann ja...ja sam nie wiem- Powiedziałem siadając na łóżko. Ukryłem twarz w dłoniach- Przepraszam. Przepraszam za to, że nie okazuję Ci czułości, przepraszam za swoje zachowanie- Powiedziałem i szybkim krokiem podszedłem do mojej księżniczki. Objąłem ją mocno. Dziewczyna położyła głowę na moim ramieniu i wtuliła się mocno we mnie.
- Przepraszam Cię słońce. Jestem skończonym idiotą- Szepnąłem jej do ucha i pocałowałem w czubek głowy. Poczułem jak moja znoszona koszula przesiąka jej słonymi łzami.
- Izzy obiecaj mi jedno. Jeśli będziesz miał jakiś problem to mi o tym powiesz ok?- Odsunęła się i spojrzała na mnie swoimi zielonymi przenikliwymi oczętami.
- Obiecuję- Odpowiedziałem i wpiłem się namiętnie w jej usta.
- Kocham Cię Izzy- Powiedziała mi Ann. Uśmiechnąłem się delikatnie.
- Ja Ciebie też Słońce.
- Chyba najwyższy czas się położyć- Zauważyła dziewczyna i nie czekając na moją reakcję zdjęła z siebie buty oraz sukienkę zostając w samej bieliźnie. Z walizki wyjęła jakiś ciemny, długi T-Shirt i założyła go na siebie. Chwilę potem obydwoje leżeliśmy w łóżku. Ruda przysunęła się  i wtuliła się we mnie. Złożyłem na jej czole krótki pocałunek. I zasnąłem czując ją przy sobie.

Nicki:

Kiedy się ocknęłam zauważyłam, że na dworze jest już jasno. Uśmiechnęłam się na myśl o wczorajszym dniu, który był pełen miłych niespodzianek. Wstałam z łóżka i podeszłam do okna. Uchyliłam je siadając na parapecie. Sięgnęłam po paczkę fajek wyciągając jednego. Zapaliłam go zaciągając się dymem. Podkuliłam nogi i objęłam je ramionami. Po kilku minutach odprężenia zeszłam z parapetu, podeszłam do fotela na którym leżał mój plecak i wyciągnęłam z niego czystą bieliznę i ubranie. Po cichu wyszłam z pokoju kierując się w stronę łazienki. Wzięłam szybki prysznic i ogarnęłam się  trochę. Ubrałam się w skórzane spodnie oraz czerwoną bluzkę na krótki rękaw. Włosy rozczesałam i związałam w luźnego koka. Posprzątałam po sobie pomieszczenie i opuściłam je. Podejrzewam, że wszyscy jeszcze śpią, ponieważ w domu panuje głucha cisza. Zeszłam na dół przemieszczając się jak najciszej, żeby nikogo nie zbudzić. Weszłam do salonu.  Tak jak myślałam...na kanapie leżał Duff. Na podłodze przy kanapie leżał Slash, a obok niego Steven, który obejmował jego rękę. Mruczał coś do siebie przez sen uśmiechając się słodko. Myślałam, że na ten widok padnę ze śmiechu. Rozejrzałam się po pomieszczeniu w poszukiwaniu czegoś do picia, jednak po za jednym wielkim syfem niczego nie znalazłam, dlatego też udałam się do kuchni. Zaczęłam szperać po szafkach w poszukiwaniu kawy. Kiedy ją znalazłam, wyjęłam czysty kubek i wstawiłam wodę w czajniku. Odczekałam kilka minut, aż woda się zagotuje. Po zalaniu kawy zgarnęłam wszystko ze stołu (czyt. zrzuciłam wszystko na podłogę) i usiadłam na krześle. Popijałam kawę rozmyślając nad dzisiejszym dniem. Pomyślałam, że po południu wybiorę się na jakiś spacerek, żeby zwiedzić trochę okolicę. Kolejnym pomysłem był wypad wieczorem do jakiegoś klubu, ale to muszę obgadać z resztą.
- Hej- Z rozmyśleń wyrwał mnie cichy głos Slasha.
- Hej- Uśmiechnęłam się- Chcesz kawy?
- Ooo...dobrze kombinujesz- Powiedział i zajął wolne miejsce przy stolę, natomiast ja wstałam i zrobiłam mu mocną kawę.
- Boli główka?- Zapytałam się podając padniętemu Mulatowi kawę.
- Dzięki...Nawet nie wiesz jak bania mi pęka-Mruknął, a ja się zaśmiałam.
- No wiesz...biorąc pod uwagę liczbę wypitych przez ciebie Danielsów i innych trunków to nie jest z tobą najgorzej.
- Ma się tę wprawę!- Zaśmiał się Slash.
- Ta- Mruknęłam.
- Siema- Usłyszeliśmy głos Axla i cichy śmiech Erin.
- Cześć Wam!- Powiedziałam uśmiechając się do dziewczyny. Odwdzięczyła się tym samym i zajęła miejsce koło mnie.
- I jak tam główki?- Zapytał się wiewióra.
- Ze mną jest świetnie, za to z Slashem już trochę gorzej- Powiedziałam na co para wybuchła śmiechem, a Saul popatrzył się na mnie spod byka.
- Widzisz gdybym zgrywał takiego abstynenta co ty to też bym się teraz pewnie mądrzył- Powiedział i się zaśmiał.
- Pieprz się- Mruknęłam i pokazałam mu język. Wszyscy w dalszym ciągu nie mogli opanować napadu śmiechu.
- Hmm...chętnie tylko powiedz kiedy i gdzie- Wyszczerzył się Mulat, a ja pokazałam znak, który oznacza więcej niż 1000 słów, czyli fucka.
- Jakie plany na dzisiaj?- Zapytałam się upijając z kubka kawę.
- Co proponujesz?- Zapytał się Axl.
- Hmm...o ile reszta się zgodzi to możemy zwiedzić trochę miasto, a wieczorem pójść do jakiegoś klubu. Co wy na to?- Spojrzałam się pytająco na zgromadzonych.
- Mi pasuje, a jeśli mi pasuje to podejrzewam, że Axlowi też- Powiedziała i posłała zadziorne spojrzenie rudemu
- Oj kochanie, chyba jestem zbyt uległy dla ciebie- Zaśmiał się chłopak i pocałował dziewczynę krótko w usta.
- Dlatego nie mam dziewczyny- Odparł Slash wykrzywiając się. Wszyscy popatrzyliśmy na niego pobłażliwie i wybuchliśmy śmiechem.
- Oj tak...na pewno dlatego jesteś sam- Powiedział sarkastycznie Rudy.
- A weź spierdalaj- Mruknął Mulat i wyszedł z kuchni.
- Chyba coś nie w humorze. Może dostał okresu- Nabijał się w dalszym ciągu z chłopaka wokalista.
- Kto dostał okresu?- Zapytał się zaspany Steven, który akurat wchodził do pomieszczenia.
- Slash- Odpowiedział blondynowi Axl.
- Nie łam się stary to nie koniec świata!- Krzyknął Popcorn do Mulata- Poczekaj polecę do sklepu kupić Ci jakieś podpaski, albo tampony. Za chwilę wrócę- Zwrócił się do nas perkusista i wybiegł z domu.
- Ja pierdole co za pojeb- Powiedział na głos rudy i schował twarz w ręce. Spojrzałam rozbawionym wzrokiem na Erin, na co ona odpowiedziała mi bezgłośnym "Idioci". Zaśmiałam się pod nosem i dopiłam resztki kawy. Umyłam kubek i wyszłam przed dom zapalić. Zamknęłam za sobą drzwi i usiadłam na schodkach. Wyjęłam z kieszeni paczkę fajek i podpaliłam jednego. Uśmiechnęłam się kiedy przypomniała mi się sytuacja z przed kilkunastu minut. Dokańczałam właśnie swojego szluga, kiedy na podwórko wleciał Steven z paczką...tamponów. Roześmiałam się na jego widok. Leciał jak torpeda.
- Ooo...Nicki- Uśmiechnął się do mnie i pomachał mi pudełkiem- Chyba nadają się prawda?
- Pewnie! Będą w sam raz- Powiedziałam wysilając się na jak poważniejszy ton. Chłopak odetchnął.
- To Super- Odparł i skierował się w stronę drzwi. Odwrócił się w moją stronę.
- Idziesz?- Zapytał i przytrzymał mi drzwi. Posłałam mu wdzięczny uśmiech, wstałam ze schodków i weszłam do mieszkania.
- Już jestem!- Krzyknął Popcorn. Weszliśmy do salonu. Na kanapie siedzieli Axl z Erin, a na fotelach siedzieli Slash z Duffem. Cała czwórka prowadziła jakąś ciekawą rozmowę. Wszyscy zgromadzeni w pomieszczeniu spojrzeli się  w naszą stronę. Zajęłam miejsce koło Rudego i dziewczyny, natomiast Steven podszedł do Mulata i wyciągnął w jego stronę pudełko.
- Proszę- Powiedział wesoło blondyn.
- Co to jest?- Chłopak spojrzał się na niego pytająco.
- Tampony- Odparł zadowolony z siebie perkusista.
- A po huja pana mi one?
- No, bo masz okres- Powiedział inteligentnie. Spojrzałam na Axla, Erin i Duffa, którzy ledwo co powstrzymywali się od śmiechu, zresztą ja też nie wyrabiałam patrząc na tą scenę.
- Że co kurwa?- Krzyknął Slash- Ty pojebie pomyślałeś gdzie ja sobie to włożę? A tak w ogóle to jak ja mogę mieć okres? Jestem facetem!
- Ej no...przecież Axl powiedział, że masz okres! No to ja pomyślałem, że Ci pomogę w tym trudnym momencie dlatego poszedłem do sklepu i kupiłem Ci je, ale co z nimi zrobisz i gdzie je sobie włożysz to już ja w to nie wnikam- Wyjaśnił popcorn i uniósł ręce w celu poddania się
- Nie no...was już do końca pojebało!- Mruknął Saul. W ciszy założył na siebie T-Shirt, który leżał na fotelu i Czarną Ramoneskę. Na nogi wcisnął kowbojki. Przeklną pod nosem i wyszedł z domu trzaskając drzwiami. Mina zdziwionego Adlera...BEZCENNA! Wszyscy wybuchliśmy śmiechem.
- Ja nic już z tego nie rozumiem- Powiedział zrezygnowany Steven i zajął miejsce Gitarzysty. 

- Nie smutaj Stevie. Przejdzie mu- Uśmiechnęłam się pocieszająco do chłopaka. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się szeroko. Dziwnie widzieć Adlera bez uśmiechu, wygląda wtedy tak...nieAdlerowato.

 

***

* Aerosmith- Angel    ------>  https://www.youtube.com/watch?v=CBTOGVb_cQg

Koniec Odc. 4

Na dziś to tyle Kochani. Mam nadzieję, że podobał się Wam odcinek. Zapraszam Was do komentowania i Czytania. Miłej Majówki Kochani! :D

16 kwietnia 2014

ODC. 3 "Krasnale"

Odc. 3

Chodź, bo zaraz dojdzie żarcie- Powiedział i wstał ze  schodków otrzepując spodnie z piachu. Wyrzuciłam peta na ziemie, wstałam i ruszyłam w stronę drzwi. - Jedna mała rada...Nie przestrasz się tego co tam może się dziać- Uprzedził mnie Duff. - Błagam Cię, a co oni mogą zrobić przez 10 min- Spojrzałam na niego pobłażliwym wzrokiem i otworzyłam drzwi...To co tam ujrzałam wprowadziło mnie w szok...

***

To co tam ujrzałam wprawiło mnie w szok...Panował tam istny chaos. Wszyscy zachowywali się jak w chlewie. Ann była pogrążona w zaciętej dyskusji z Axlem. Pili przy tym Danielsa, wrzeszcząc i śmiejąc się okropnie. Po pokoju biegał roześmiany Steven, a za nim Slash, który...rzucał w niego pałeczkami od perkusji.

- Popcorn ty chuju. Obiecuję jak Cię tylko złapię to Zabiję na miejscu. Ile razy mam Ci kurwa razy powtarzać, że precz z tymi brudnymi łapami od mojego Gibsona. No ile kurwa pieprzonych razy?!?- Krzyczał do granic możliwości wkurzony (delikatnie mówiąc) Mulat.
- Saul uspokój się! To nie moja wina. Ja niczego nie dotykałem- Bronił się Blondyn.
- Nie kuźwa krasnoludki przyszły i rozjebały mi struny! Zatrzymaj się mówię!- Patrzyłam na nich ledwo powstrzymując śmiech, zresztą nie tylko ja. Duff też rechotał.
- No ja nie wiem może to i były te jebane krasnale, ale jedno jest pewne...to nie ja. Przyrzekam na...słowo harcerza!- Zatrzymał się Steven i złożył ręce na przysięgę, Slash również  się zatrzymał i popatrzył na niego pobłażliwym wzrokiem.
- Stary przecież ty nigdy nie byłeś harcerzem- Adler spojrzał na niego podejrzliwie.
- Skąd wiesz, że nie byłem?
- No chyba stąd, że chodziliśmy razem do szkoły. Ja pierdole z kim ja żyję...Dobra ja wychodzę, bo normalnie nie wytrzymam z nim psychicznie. Jak coś to idę do Roxy. Ktoś chętny?- Zapytał i uśmiechnął się do mnie szeroko. Odwzajemniłam gest i usiadłam koło Rudzielców na kanapie.
- Ja!- Zawołał Duff.
- A może zabierzemy naszą nową koleżankę i pokażemy jej jak się tu bawią ludzie- Zaproponował Saul i spojrzał się na mnie pytająco.
- Emm..no...spoko mogę się przejść- Przyznam, że nie jestem pewna czy to, aby dobry pomysł, ale...co mi tam.
- Super to my idziemy się wyszykować, a wy zaczekajcie- Zaśmiała się radośnie Panna Rose i pobiegła na górę ciągnąc mnie za rękę. Pobiegłam z nią. Dziewczyna wbiegła do "mojego" pokoju zamykając za nami drzwi.
- Dobra w co się ubieramy?- Zapytała podchodząc do swojej walizki (która o dziwo była w moim pokoju...myślałam, że będzie u Izziego, ale nie wnikam).
- Hmm...nie wiem. Muszę najpierw zobaczyć co dokładnie spakowałam. Wątpię żebym coś stosownego na  imprezę miała, bo jak widzisz mam ubogi dobytek- Powiedziałam do Ann przeglądając kostkę w poszukiwaniu jakiegoś fajnego stroju. Ucieszyłam się kiedy znalazłam kilka odpowiednich rzeczy.
Wzięłam ciuchy i machając nimi do Annabel poszłam do łazienki się wyszykować. Zdjęłam wszystko z siebie. Postanowiłam wziąć szybki prysznic, bo nie myłam się od ostatniego razu w "domu". Po kilku minutach wyszłam z pod prysznica opatulona ręcznikiem, który chyba jako jedyny był czysty. Stanęłam przed niewielkim lustrem. Zobaczyłam w nim chyba po raz pierwszy od kilku lat twarz szczęśliwej dziewczyny. Dziewczyny, która teraz nie martwi się o swoją przyszłość, o to czy jej rodzona matka nie uderzy...Ona w tym momencie cieszy się z tego, że ma gdzie mieszkać, a to wszystko dzięki kilku wspaniałym osobą. Tą dziewczyną jestem ja. Nigdy bym nie pomyślała, że patrząc w lustro ujrzę swoje radosne odbicie. Wytarłam ręką samotnie spływającą łzę i zaczęłam zakładać na siebie ciuchy. Najpierw założyłam bordowy komplet bielizny, następnie czarne, skórzane spodnie, które świetnie podkreślały moje zgrabne nogi oraz biały T-shirt z napisem "Fuck off!". Na ramiona zarzuciłam ukochaną ramoneskę, a na nogi założyłam czarne, lekko zniszczone trampki. Na koniec został mi jeszcze tylko makijaż  Oczy pomalowałam ciemnym cieniem i podkreśliłam  czarną kredką, natomiast usta maznęłam beżowym błyszczykiem. Swoje blond włosy tylko przeczesałam szczotką. Uśmiechnęłam się do swojego odbicia w lustrze i wyszłam z łazienki.
- Łazienka już wolna- Powiedziałam do rudej wchodząc do pokoju.
- Ok. To ja idę się wyszykować, a ty jak chcesz to możesz już iść do chłopaków na dół- Odpowiedziała i z uśmiechem wyszła z pomieszczenia. Westchnęłam cicho i zrobiłam tak jak poradziła mi Ann. Niepewnie zeszłam po drewnianych schodach kierując się do miejsca z którego słychać było mieszkańców domu.
- Ooo już jesteś gotowa?- Zapytał się mnie Axl i gestem ręki pokazał na wolne miejsce na kanapie. Uśmiechnęłam się do niego delikatnie i usiadłam na wskazanym przez niego miejscu.
- I jak podoba Ci się w Los Angeles?- Zapytał się mnie Adler.
- Wiesz...nie miałam jeszcze okazji, by trochę się rozejrzeć po mieście, ale na pierwszy rzut oka jest tu zajebiście- Odparłam szczerze.
- No to w takim razie jutrzejszy dzień mamy zaplanowany- Zaśmiał się Steven.
- Ej która jest w ogóle godzina, bo o 21 jestem umówiony z Erin- Powiedział Axl i zaczął się rozglądać.
- Niedługo będzie 18- Odpowiedział mu Stradlin- Stary, a nie możesz jej zabrać z nami do Roxy? Będą dziewczyny to się nią zaopiekują- Uśmiechnął się do mnie Czarnowłosy.
- Ty dobry pomysł. Jak chcesz to potrafisz wpaść na genialny pomysł- Pochwalił chłopaka rudy klepiąc go przyjaźnie po ramieniu na co ten przewrócił oczami.- To w takim razie idźcie teraz sami, a po 21 widzimy się w klubie- Zaplanował Rose i wybiegł radośnie z domu. Rozejrzałam się po pomieszczeniu przyglądając się każdemu z chłopców. Duff siedział na fotelu i ćmił fajka. Slash...no właśnie gdzie go wywiało? Nieważne, potem się znajdzie. Izzy siedział na parapecie z butelką taniego Nightraina, wpatrywał się w jakiś punkt za oknem. Patrzyłam na niego. Jego wzrok był taki...pusty i nieobecny. Przez moment chciałam do niego podejść i zapytać się co mu jest, jednak mój plan udaremnił Popcorn, który przysiadł się do mnie.
- Hej!!!- Krzyknął mi prawie, że do ucha i objął mnie ramieniem. Zaśmiałam się cicho- Jak Ci się podoba w Hellhous'ie?
- Jest zajebiście...mogę się o coś Ciebie spytać?- Spojrzałam niepewnie na chłopaka.
- Pewnie pytaj o co chcesz- Odparł i uśmiechnął się szeroko. Kurde czy ten jego uśmiech schodzi mu kiedyś z twarzy?
- Powiedz mi...Co jest Izzy'emu? Siedzi tak sam i wydaje się być bez życia- Blondyn spojrzał się na przyjaciela i machnął lekceważąco ręką.
- Nie przejmuj się nim. Ten typ tak ma. Izzy jest przeciwieństwem nas wszystkich. Potrafi całe dnie przesiedzieć u siebie w pokoju brzdąkając jakieś melodie na gitarze, a jeżeli gdzieś  wychodzi to albo do baru albo do Josha po towar.
- Po towar?- Zapytałam zdziwiona.
- Taa...Hera i te sprawy- Mruknął obojętnie Stev. Przyznam, że zamurowało mnie. Izzy i narkotyki? Fakt znam go dopiero od kilku godzin no, ale kurde...to do niego nie pasuje.
- Ej mała powiedz skąd jesteś, bo nic o tobie nie wiemy- Uśmiechnął się delikatnie mulat, który wziął się tu nie wiadomo skąd. Podpalił papierosa wyciągając paczkę Marlboro w moją stronę, wzięłam jednego szluga i podziękowałam Chłopakowi. Odpaliłam fajka zaciągając się nim.
- Jestem z Pheonix- Odpowiedziałam wypuszczając szary dym z ust.
- To co robisz w LA?- Ciągnął dalej Slash.
- Chciałam...- No właśnie co ja chciałam. Jaki jest prawdziwy powód dla którego uciekłam z domu?- Uciec od przeszłości- Dokończyłam cicho wpatrując się smutnym wzrokiem w Mulata.
- Dlaczego?- Zapytał. Cholera czy on musi być taki wścibski?!?
-
A co byś zrobił na moim miejscu? Ojciec nie żyje, siostra spieprzyła huj wie gdzie, a matka...dla ludzi porządna, odpowiedzialna kobieta z dobrą pracą i pechem jeśli chodzi o rodzinę, jednak w czterech ścianach jest to pieprzona alkoholiczka, która lubi znęcać się psychicznie i fizycznie nad swoimi dziećmi. Dlatego! To jest mój cholerny powód dla, którego wyjechałam do LA. Miałam dość takiego życia- Powiedziałam głosem wypranym z jakich kol wiek uczuć. Zauważyłam, że Saul zaniemówił i patrzył się na mnie z lekkim zakłopotaniem, nawet Stradlin zainteresował się naszą rozmową. Popijał taniego sikacza prosto z butelki przysłuchując się nam.
- Mała przepraszam ja nie wiedziałem- Zaczął Mulat, jednak przerwałam mu.
- Nie no spoko. Miałeś prawo się spytać- Posłałam mu delikatny uśmiech.
- Co tu taka cisza jak na pogrzebie. Ruszać szanowne zady i idziemy na procenty- Zawołała Wesoło Ann, która akurat weszła do salonu. Stanęła w progu, ubrana była w krótką, bordową sukienkę, Czarną, skórzaną ramoneskę oraz tego samego koloru szpilki. Włosy lekko opadały jej na ramiona. Wyglądała ślicznie. Zwinnym krokiem przeszła salon i podeszła do Izzy'ego. Wtuliła się w chłopaka. Ten tylko objął ją obojętnie. Zdziwiła mnie jego obojętność.
- Przestańcie, bo jesteście już wkurzający- Westchnął Slash, na co się zaśmiałam. Ruda pokazała mu język.
- A ty jak przyprowadzasz do domu dziwki to dobrze?- Zapytała się go z chytrym uśmiechem Ann.
-A to co innego- Odparł Slash. Dziewczyna przewróciła na jego tekst oczami, natomiast ja nie wytrzymałam  i zaczęłam się śmiać. Wszyscy obecni popatrzyli się na mnie i zarazili się moim wybuchem śmiechu.
- Dobra, Dobra starczy tego. Idziemy?- Jako pierwszy opanował się Izzy. Kiwnęliśmy głowami potwierdzając jego pytanie. Wstałam z kanapy poprawiając swoją ramoneskę.
- Ejj...a gdzie jest Axl?- Zapytała się Annabel rozglądając się po pokoju.
- Wyszedł do Erin. Potem dojdzie- Odpowiedział jej Slash, który akurat zakładał jeansową kamizelkę na siebie.
- No to moi drodzy Kierunek Roxy!- Krzyknął Slash kiedy wyszliśmy z domu. Szliśmy środkiem ulicy śmiejąc się z histori, którą opowiadał Steven. Każdy z nas trzymał w ręce po butelce Nightraina ( Czy już wspominałam, że to tanie gówno jest zajebiście dobre???). Izzy szedł na samym przodzie paląc papierosa. Ann szła pod rękę z Duffem, a obok nich szedł Steve. Ja szłam za nimi z obejmującym mnie ramieniem Slashem.
- Co ty chrzanisz kretynie!?! To ty tej babci wtedy zabrałeś portfel, na co ona zajebała Ci torebką w mordę- Slash zawzięcie tłumaczył Adlerowi przebieg historii ze staruszką.
- Nieprawda! To ty podbiegłeś do niej i zabrałeś jej portfel. Próbowałeś jeszcze wcisnąć jej kupon na darmowe czesanie włosów i to tobie ona zajebała tą torebką- Zaczął wykłócać się Popcorn. Spojrzałam się na Ann, która pokręciła głową z dezaprobatą. Zaśmiałam się i wyrwałam z objęć Hudsona. Podeszłam śmiałym krokiem do Stradlina. Spojrzał się na mnie i posłał delikatny uśmiech. Wzięłam od niego Nightraina, upiłam łyka i oddałam mu butelkę. Zaśmiał się cicho pod nosem.
- Izzy powiedz mi kto to ta Erin?
- Erin to laska Axla. Fajna dziewczyna, jednak nie mogę zrozumieć co ona w nim widzi- Powiedział, a ja się zaśmiałam.
- Ładnie razem wyglądacie z Ann- Powiedziałam, a on spuścił wzrok na ziemię.
- Dzięki- odpowiedział Cicho.
- Chodź szybciej, bo jesteśmy w tyle- Krzyknęłam i pociągnęłam go za rękę.
- Ej! Chodźcie szybciej, bo w takim tempie to do rana nie dojdziecie- Krzyczała Ruda, która z chłopakami była jakieś 20m przed nami. Odpowiedziałam jej grzecznie środkowym palcem. Na co obie wybuchłyśmy śmiechem.

KONIEC ODC. 3

* * *

Na dziś to tyle. Mam nadzieję, że podoba wam się mój blog :D Zapraszam  Do komentowania. Wszelkie uwagi jak i pochwały są mile widziane. Całuski ;* / xXxAndziaa

31 marca 2014

ODC. 2 "My uznajemy zasadę SEX, DRUGS & ROCK'N'ROLL"

Odc.2

Ann:
Co jak co, ale Nicole to naprawdę fajna dziewczyna. Przyznam, że zaintrygowała mnie. Na pierwszy rzut oka można powiedzieć, że Nicki to niezależna i twardo stąpająca po ziemi laska, jednak wgłębi duszy jest to niepewna, wrażliwa i spokojna osóbka, która boi się wyznać co naprawdę czuje i myśli. Hmm...imponuje mi swoją inteligencją. Nie jest żadną zołzą, ani bezmózgą idiotką. Momentami przypomina mi samą siebie. Ja też zawsze byłam  inna. Nie ubierałam się jak wszystkie "laleczki". Zamiast sukienek nosiłam spodnie, zamiast obcisłych bluzeczek nosiłam za duże męskie bluzki, które podkradałam Williamowi no, a przede wszystkim różniłam się od nich charakterem, zachowaniem i zainteresowaniami. Kiedy one gadały o chłopakach, kosmetykach i ciuchach to ja  w tym czasie obracałam się w męskim gronie (Z tym, że chłopaki zawsze traktowali mnie tylko i wyłącznie jak "kumpla", zresztą ja ich też), paląc fajki i gadając o muzyce. Nienawidziłam tych pustych laleczek, denerwowały mnie. Nic dziwnego, że czasami zachowuję się jak chłopak, w końcu jakby nie było wychowywałam się ze starszym bratem. To on mnie nauczył, że nie mogę dać sobą pomiatać. To on mnie uczył jak mam się bronić (Nie raz jak jakiś chłopak próbował mnie poderwać i przekroczył pewną granicę to bez zbędnych tłumaczeń obrywał po mordzie...i dlatego potem żaden mi nie podskakiwał.). Ale najbardziej jestem mu wdzięczna za to, że zaraził mnie pasją do muzyki...on i jego przyjaciel Jeffrey. Z Jeffrey'em znamy się od małego. Kiedyś jako mała dziewczynka nie lubiłam go, ponieważ zawsze z Axlem mi dokuczali. Jednak w pewnym momencie przestałam widzieć w nim tylko przyjaciela mojego brata...z czasem zaczął mi podobać się jako chłopak. Nigdy nie zapomnę jak zapoznał nas (mnie i Axla) ze swoją dziewczyną.
*Kilka lat wcześniej*

-  Poznajcie się. Megg to mój kumpel Will, a to jego siostra Ann- Czarnowłosy chłopak powiedział do Szczupłej, niskiej blondynki, która ubrana była jakby pracowała w burdelu- Will, Ann to jest moja dziewczyna Megan.
- Miło mi poznać...Wow! Nigdy nie przypuszczałem, że Jeff wyrwie taką śliczną dziewczynę- Palnął Rudy uśmiechając się cwaniacko na co Jeffrey odpowiedział cichym "Spierdalaj", a blondi spaliła buraka. Ja natomiast w tym czasie stałam i patrzyłam smutnym wzrokiem na bruneta. Miałam mieszane uczucia. Z jednej strony byłam zła, a z drugiej smutna. Chłopak od dłuższego czasu mi się podobał. Wiedziałam, że on widzi we mnie tylko młodszą siostrzyczkę swojego najlepszego przyjaciela i to to sprawiało mi największe rozczarowanie.

Dziewczyna próbowała nawiązać ze mną jakikolwiek kontakt, jednak widząc z mojej strony tylko i wyłącznie niechęć odpuściła sobie. Czułam, że Jeff ma do mnie o to żal, ale kurde co ja w tym momencie mogę...
***

Jakieś 3 miesiące po zapoznaniu nas z Megan, Jeff niespodziewanie oznajmił nam, że zerwał z blondi, bo ta zdradziła go z jakiś kolesiem na popijawie. Chociaż pocieszałam go i mówiłam, że strasznie mi przykro to w duchu skakałam z radości. No co? Nigdy nie lubiłam jędzy.
Pewnego dnia jakiś czas po 16 urodzinach chłopców, Axl oznajmił rodzinie, że rzuca szkołę, bo ma zamiar zostać muzykiem, a nauka jest mu do tego nie potrzebna. Hmm...przyznam, że Matka niezbyt dobrze to przyjęła, ja natomiast uważałam, że rzucanie szkoły to niezbyt dobry pomysł, ale co ja mogłam zrobić? Oczywiście cieszyłam się, że mój braciszek chce iść w kierunku muzycznym, bo osobiście uważam, że ma genialny głos. Dowiedziałam się jeszcze, że żeby spełnić swoje marzenia o scenie i zespole musi wyjechać z Lafayette. Akurat ten pomysł kompletnie mi się nie spodobał. Tym bardziej, że z tym wiązała się rozłąka z ukochanym braciszkiem i z "obiektem moich westchnień" (Czy wspominałam już, że Jeff miał takie same plany co i Will? Nie...to mówię to teraz). No kiedy usłyszałam, że i Jeffrey wyjeżdża z Lafayette myślałam, że normalnie zejdę z tego świata. Urządziłam im wtedy taką awanturę, że wszystkie przedmioty, które akurat były pod ręką latały w powietrzu, a sprawców mojego wybuchu wyzywałam od "pieprznych, egoistycznych dupków"  tsaa...nikt nie chce mnie znać jak jestem wkurwiona do granic możliwości.
***
- Jak to kurwa wyjeżdżacie?!?- Krzyczałam do dwóch sprawców mojej agresji rzucając w nich gazetami, długopisami i innymi przyborami, które  leżały koło mojej ręki.
- Mała uspokój się...- Podjął próbę uspokajania mnie Rudowłosy chłopak, jednak przerwałam mu rzucając w niego szklanym wazonikiem, który stał akurat na moim biurku. ( Swoją drogą skąd to się u mnie wzięło???)

- Mała to kuźwa może być twoja  pała rudzielcu ja jeśli już to jestem  niska! I przestań mnie uspokajać!
- Ejj no przestań. Doskonale wiesz, że to może być nasza szansa na spełnienie swoich marzeń. Czemu musisz nam to utrudniać?- Podniósł głos rudzielec.
- Ja wam utrudniam?!? Nie to wy wszystko pieprzycie. Chcecie spełnić swoje marzenia zostawiając mnie tu samą! Doskonale wiesz jak chcę Cię wspierać w ważnych dla was momentach, jak chcę mieć was tu przy mnie. Ty zdajesz sobie sprawę, że potrzebuję Ciebie...Ty wiesz, że mam tylko Ciebie- Te ostatnie zdanie wypowiedziałam szeptem, ponieważ czułam jak obraz coraz bardziej mi się zamazuje, a w gardle rośnie niewidzialna gula, która utrudnia mi mowę. Kurde Ann nie mogłaś  sobie wybrać lepszego momentu???  Cała dygotałam z nerwów, czułam jak nogi odmawiają mi posłuszeństwa, dlatego zsunęłam się po ścianie na podłogę. Podkuliłam nogi, chowając w nich głowę.
W pewnym momencie poczułam jak ktoś sadza mnie sobie na kolanach, obejmując mnie mocno ramionami, a zaraz potem całując mnie w czubek głowy. Wiedziałam kto to. Tylko ta osoba ma tak charakterystyczny zapach- Tytoń wymieszany z jakimiś perfumami.

Wtuliłam się ufnie w postać, usłyszałam jak ktoś wychodzi z pokoju. Podniosłam delikatnie głowę, spoglądając na twarz chłopaka. Mój wzrok spotkał się z jego ciemnymi oczami...Patrzył na mnie tak...smutno? Tak. To był smutny wzrok.
- Nie płacz- Szepnął brunet i starł zewnętrzną stroną dłoni moje łzy spływające po policzkach.
- Jeff proszę Cię nie zostawiajcie mnie tu- Powiedziałam cicho patrząc mu w oczy.
- Mała...uwierz mi gdybym  tylko mógł to zabrałbym Cię ze sobą, ale to nie jest takie proste...Masz tu szkołę, którą musisz ukończyć, a tam co Cię czeka? Przyznam, że sami nie wiemy co i jak tam będzie. Być może dopóki nie znajdziemy jakiejś meliny to będziemy spać gdzie popadnie. Nie chcę żebyś musiała spać na ulicy, żebyś została...nie ważne. Zrozum po prostu nie chcę, żebyś się stoczyła. Obiecuję jak tylko skończysz szkołę, a my będziemy mieli gdzie mieszkać to jeśli tylko będziesz chciała to będziesz mogła z nami zamieszkać. Przeprowadzić się do Los Angeles. Co ty na to?- Zapytał się mnie chłopak posyłając mi pełen radości uśmiech.
- Naprawdę? Obiecujesz?- Spojrzałam się na niego pełnym nadziei wzrokiem.
- Obiecuję- Odparł poważnie Jeff.
- Wiesz Jeff...no bo ja muszę Ci chyba coś wyznać- Powiedziałam zdenerwowanym głosem.
- Co?
- Emm...no, bo- Chłopak spojrzał się na mnie wyczekującym wzrokiem, a ja chociaż chciałam mu wyznać to co do niego czuję spanikowałam.
- No bo chciałam Ci powiedzieć, że bardzo, ale to bardzo Cię...lubię- Westchnęłam głęboko i spuściłam głowę.
- Ja ciebie też. Może nawet bardziej- Zaśmiał się Jeffrey i pocałował mnie w czoło. Zrobiło mi się dziwnie gorąco. Odpowiedziałam mu delikatnym uśmiechem wtulając się  w niego mocno. On chyba wiedział, że tego potrzebuję dlatego przytulił mnie do siebie nucąc cicho jakąś śliczną piosenkę.


Kilka dni później:

-Trzymaj się młoda. Za jakiś czas Cię odwiedzę. Jakby co to pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć- Powiedział Rudy przytulając mnie.
- Nawet nie wiesz jak będę Tęsknić. Kocham Cię Rudzielcu- Uśmiechnęłam się delikatnie całując go w policzek na co chłopak zaśmiał się cicho.
- Taa...ja też Cię kocham słońce- Odparł chłopak odsuwając mnie od siebie i idąc w stronę kumpli z podwórka, natomiast ja niepewnie skierowałam się do chwilowo wolnego Jeffreya.
- No to co młoda...-zaczął brunet, jednak nie wiedział co powiedzieć.
- Chyba trzeba się żegnać- Dokończyłam po cichu patrząc się na czubki swoich czarnych trampek.
- Nie lubię pożegnań- Powiedział Jeff i skrzywił się- Zdecydowanie wolę powitania.
- Ja też...-Mruknęłam.
- No to może wcale nie będziemy się żegnać. W końcu za jakiś czas się zobaczymy- Uśmiechnął się delikatnie chłopak na co odpowiedziałam mu cichym śmiechem.
- Taaa...może tak będzie lepiej- Szepnęłam i nie czekając na jego reakcję wtuliłam się w niego mocno, pozwalając sobie na łzy.
- Proszę Cię Ann...Don't Cry- Wyszeptał brunet łamiącym się głosem...Zaraz, zaraz czyżby chłopak, który nigdy nie pozwala sobie na chwilę słabości właśnie zaczyna płakać?!?

- Jeff...-jęknęłam żałośnie, na co czarnowłosy odsunął mnie delikatnie od siebie i chwycił moją twarz w swoje dłonie. Podniosłam nieśmiało na niego wzrok. Zdziwił mnie jego wzrok, z którego można było wyczytać smutek i ból. Moje wcześniejsze przypuszczenia potwierdzały mieniące się zaszklone  oczy.
- Chyba najwyższy czas Ci coś powiedzieć...- Zaczął niepewnie chłopak- Ann, bo chodzi mi o to, że chyba...Ja chyba Cię Kocham- Dokończył chłopak i nie czekając tym razem na moją reakcję pocałował mnie. Najpierw delikatnie i nieśmiało tak jakby bał się, że go odepchnę, jednak kiedy nic takiego nie nastąpiło. Po chwili pogłębił pocałunek, natomiast ja przysunęłam się do niego, zatapiając swoje palce w jego kruczoczarnych półdługich włosach. Odsunęliśmy się, aby zaczerpnąć powietrza którego nam trochę zbrakło. Jeff oparł swoje czoło o moje. Oddychaliśmy nierówno i głęboko. Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się szeroko na co on odpowiedział mi tym samym.
 - Kocham Cię- Szepnął brunet.
- Ja Ciebie też- Powiedziałam, jednak za chwilę zrobiło mi się smutno

- No i co teraz?- Zapytałam się cicho.
- Nie wiem...
- A może...zapomnijmy o tym i żyjmy dalej tak jakby ta sytuacja się nie wydarzyła?
- Nie! Nie mógłbym dalej żyć i zapomnieć o tym- Westchnął głęboko chłopak.
- A mamy inne wyjście?- Zapytałam rozpaczliwym głosem.
- Tak! Poczekamy jakiś czas. Zobaczymy co dalej i jeśli dalej będziemy coś do siebie czuć to wtedy...
- Tak...to chyba jedyne rozsądne rozwiązanie- Mruknęłam, a chłopak ponownie przyciągnął mnie do siebie całując mnie czule.
***
Kiedy minęłam tabliczkę, że za niecałe 60 km będziemy w LA postanowiłam zatrzymać się gdzieś, aby zatankować auto i coś zjeść, bo  niestety mój żołądek domagał się czegoś ciepłego do zjedzenia. Po kilku minutach drogi dojechałam na pobliską stację benzynową. "Napoiłam" moje kochane autko i zaparkowałam na niewielkim parkingu. Pomyślałam, że najwyższa pora obudzić blondynkę.
- Nicki wstawaj- Szepnęłam do dziewczyny i potrząsam delikatnie jej ręką.
- Co jest?- Zapytała się zaspana dziewczyna.
-  Zrobiłam postój, żeby coś zjeść. Idziesz?
- Taa...daj mi tylko minutkę- Odpowiedziała i przeciągnęła się ziewając. Zaśmiałam się na ten widok.
Blondynka poprawiła ubrania i wyszła z samochodu kierując się do wejścia knajpki.

Ludzi było pełno w knajpce, dlatego też zajęłyśmy pierwszy lepszy wolny stolik.
- Co zamawiamy?- Zapytałam się towarzyszki.
- Hmm...ja mam ochotę na naleśniki z syropem klonowym i na mocną kawę, a ty?- Powiedziała Nicki przeglądając menu.

- Czy ty przypadkiem nie czytasz mi w myślach?- Odparłam mrużąc groźnie oczy, na co blondynka odpowiedziała mi głośnym śmiechem, mimo tego, że chciałam zabrzmieć poważnie sama zaczęłam się śmiać.
- Dobra spokój. Zamów żarcie, a ja muszę skoczyć do toalety. Potrzeba wzywa!- Powiedziała dziewczyna i nie czekając na moją odpowiedź odeszła od stolika w stronę toalet. Ta ładna i szalona blondyna coraz bardziej mnie zaskakuje. Wzrokiem odnalazłam kelnerkę, którą przywołałam gestem ręki.
- Dzień Dobry! Co dla pani będzie?- Zapytała się mnie uśmiechnięta niska, szczupła szatynka. Na oko miała z 18 lat. Ubrana była w krótką turkusową, przewiewną sukienkę, czarny fartuszek z logiem baru oraz w tego samego koloru szpilki. Włosy miała spięte w luźnego warkocza, a na głowie miała wczepionego niebieskiego kwiatka.
- Dzień Dobry! Poproszę 2 razy naleśniki z syropem klonowym oraz 2 mocne kawy- Złożyłam zamówienie po czym uśmiechnęłam się promiennie do dziewczyny, która odpowiedziała mi tym samym.
Kilka minut później przyszła Nicki i razem zajadałyśmy się zamówionym daniem.
- Annabel...nie wiesz, gdzie mogę w LA znaleźć jakiś tani hotel?- Spytała się mnie Nicole dopijająca swoją kawę.
- Po co Ci Hotel?- Spojrzałam na nią zdziwiona.
- Jak to po co? Chyba muszę gdzieś mieszkać. Przynajmniej do czasu, aż czegoś nie wynajmę i nie znajdę jakieś roboty- Odpowiedziała i westchnęła cicho- Widzisz...ja nie mam nikogo w Los Angeles. Nie znam kompletnie miasta. Momentami zastanawiam się czy przypadkiem nie podjęłam pochopnej decyzji wyprowadzając się z domu. Ja...ja nie wiem co teraz mam robić. Nie mam żadnego dobrego planu.
- Nicki...jeśli będziesz potrzebowała pomocy to wiesz, że ja Ci pomogę. Jestem pewna, że Axl zgodzi się na to żebyś z nami zamieszkała- Powiedziałam i chcąc dodać otuchy dziewczynie złapałam ją za rękę- Wszystko będzie dobrze. Pomogę Ci.
- Jeju...ja naprawdę nie wiem jak mam Ci dziękować. Najpierw zatrzymujesz się i zabierasz mnie do LA, a teraz to...Jaa jestem Ci dozgonnie wdzięczna Ann. Dziękuję, jesteś wspaniała.- Powiedziała szczerze dziewczyna, po czym wstała i przytuliła mnie mocno. Przyznam, że zrobiło mi się miło na serduchu. Wzruszona odwzajemniłam jej uścisk.

Nicole:
- Jeju...ja naprawdę nie wiem jak mam Ci dziękować. Najpierw zatrzymujesz się i zabierasz mnie do LA, a teraz to...Jaa jestem Ci dozgonnie wdzięczna Ann. Dziękuję, jesteś wspaniała.- Powiedziałam szczerze. Przyznam, że naprawdę zrobiło mi się miło, gdy Annabel zaproponowała mi pomoc. Z ręką na sercu mogę powiedzieć, że nikt w życiu nie zrobił tyle dobrego dla mnie. Ta dziewczyna jest wspaniałą przyjaciółką.
- Dobra zbierajmy się. Trzeba ruszać w dalszą drogę. Zostało nam jeszcze około 60 km [Sorki, że nie mile, ale nie chce mi się teraz przeliczać.xd]- Powiedziała ruda.
-  Spoko.  Idź do samochodu, a ja idę zapłacić- Uśmiechnęłam się do dziewczyny, po czym skierowałam się do lady, żeby uregulować rachunek.
* 40 min. później:
-  Kochana Witaj w słonecznym i szalonym LOS ANGELES!- Zaśmiała się rudowłosa. Na co ja odpowiedziałam tylko krótkie i głośne "Wow!". Wlepiłam twarz w szybę i przyglądałam się wszystkiemu. Te miasto jest niezwykłe. Ludzie tu różnią się od siebie. Jedni noszą kwieciste, luźne bluzki, szerokie, jeansowe "dzwony" oraz przeróżne apaszki, inni mają kolorowe włosy, kolczyki, tatuaże i ciemne ubrania, a jeszcze inni są tzw. Metalowcami i mają długie włosy, wąskie dżinsy, czarne, glany oraz skórzane ramoneski.
- Ja pierdole to miasto jest zajebiste- Krzyknęłam szczęśliwa.
- Heh...widzisz z perspektywy czasu nie dziwię się bratu, że chciał wyjechać. Żałuję tylko, że ja tego wcześniej nie zrobiłam- Westchnęła Ann.
- Taa...ja też. Daleko jeszcze?- Zapytałam się. Przyznam, że od tej długiej jazdy boli mnie tyłek.
- Hmm..jeszcze tylko jakieś 3-4 przecznice i będziemy na miejscu- Odpowiedziała i spojrzała krótko na małą karteczkę na której nabazgrany był najprawdopodobniej adres. Niecałe 10 min. później wjechałyśmy w niezbyt ciekawą uliczkę. Wzdłuż ulicy stały jakieś zaniedbane, niekiedy rozwalające się budynki. Podjechałyśmy pod jasny, niewielki domek. Chałupka wyglądała przyzwoicie w podług tamtych ruder.








- To na pewno tu?- Zapytałam się.
- Tak...chyba- Odpowiedziała mi dziewczyna. Sama nie była pewna, ale co tam- Zaraz się przekonamy. Wysiadaj- Powiedziała i posłała mi pełen optymizmu uśmiech. Odpięłam swoje pasy i wysiadłam powoli z samochodu. Podeszłam do przyjaciółki i obie skierowałyśmy się w stronę furtki. Stanęłyśmy jak wryte kiedy z domu wyleciał (Dosłownie) średniego wzrostu blondyn, a za nim wybiegł nieźle wkurwiony wysoki Mulat z ciemną burzą loków.
- Ty pojebie. Kto Ci pozwolił dotykać mojej kurwa kochanej Sophi?- Krzyczał Mulat.
- Stary spokojnie. Ja Ci to wytłumaczę...no dobra nie wiem jak Ci mam wytłumaczyć to. No, ale przecież nie możesz się na mnie gniewać- Próbował uspokoić chłopaka blondyn z "bananem" na twarzy.
- Nie no ja Cię kurwa zabije!- Dalej krzyczał chłopak. Już miał zajebać w mordę blondynkowi, kiedy z domu wyleciał Rudy osobnik płci męskiej. Odciągnął agresywnego chłopaka od ofiary. Nagle spojrzał się w naszą stronę na co ja się speszyłam, jednak wbrew mojemu zaskoczeniu Annabel pędem wbiegła na podwórko i z impetem rzuciła się na Rudowłosego.
- Axl!- Krzyczała śmiejąc się. Zdziwiony chłopak przez chwilę stał w bezruchu, ale po krótkiej chwili przytulił ją mocno wymawiając głośno jej imię. Stałam przed furtką i patrzyłam się zdumiona na przytulającą się parę. Nie wiedziałam jak mam się zachować. Czy mam wejść na podwórko jak gdyby nigdy nic, czy może lepiej stać tu gdzie stoję. Wybrałam tą opcję. Po kilku minutach dziewczyna oderwała się od rudego i spoglądając w moją stronę rozmawiała z nim o czymś. Jak podejrzewam o mnie. Chwilę potem podbiegła do mnie i powiedziała podekscytowanym głosem.
- Sprawa z mieszkaniem załatwiona. Potem któryś z chłopaków przyjdzie i zabierze z samochodu bagaże, a póki co chodź zapoznam Cię ze wszystkimi- Powiedziała wszystko na jednym tchu i nie czekając na moją reakcję, pociągnęła mnie mocno w stronę (Już) 5 mężczyzn.
- Chłopcy to jest Nicole moja przyjaciółka. Nicki to jest Axl mój brat- Powiedziała i pokazała na rudego- To jest Steven- Ruchem ręki pokazała na uśmiechniętego blondyna (Ofiarę ataku Mulata)- To jest Slash- Pokazała na "Sprawcę" Ataku ( Niestety szkoda, że nie widać jego twarzy)- To jest Duff- Powiedziała i pokazała na wysokiego, bardzo przystojnego tlenionego blondyna. Uśmiechnął się do mnie szeroko, odwzajemniłam jego boski uśmiech- A to jest "Ten" Izzy- Powiedziała na co się zaśmiałam. Czarnowłosy,  szczupły chłopak spojrzał się na nas pytająco. Na co Ann zbyła go uroczym uśmiechem i niewinnym wzrokiem typu "Później wszystko Ci wytłumaczę".
- Jesteście pewni, że nie będę wam przeszkadzać?- Zapytałam się nieśmiało mieszkańców domu.
- No co ty...Czym nas więcej tym lepiej- Zaśmiał się jeśli dobrze pamiętam Axl. Posłałam mu delikatny uśmiech z wdzięcznością.
- Dobra nie będziemy chyba tak stać na dworze?- Powiedział Izzy i gestem ręki zaprosił nas do środka- Witajcie w Hellhouse. Czujcie się jak u siebie- Uśmiechnął się chłopak prowadząc nas do salonu...serio to ma być salon? Wszędzie walały się puste puszki i butelki po alkoholu, puste pudełka po fast-foodach (Co najciekawsze wszystkie pudełka były pozapisywane. Podejrzewam, że są to teksty piosenek wymyślone przez chłopaków) oraz brudne naczynia. Wyglądało to jak istny burdel. Mi tam osobiście bałagan nie przeszkadza, jednak to wykraczało poza normę. Coś czuję, że będzie  to trzeba trochę ogarnąć...ale to potem.
- Tu jest kuchnia- Zaczął oprowadzać nas Popcorn (Czyli blondyn z ciągłym zacieszem na buźce). Kuchnia wyglądała trochę bardziej przyzwoicie w porównaniu z salonem. Tu przynajmniej nie było tylu butelek po Jack'ach Daniels'ach.
- Tam po lewej macie łazienkę- Powiedział blondyn i wskazał na białe drzwi- Ej, a jeśli  chodzi o łóżka to mam rozumieć, że ty Ann i Stradlin śpicie razem prawda?- Spojrzał się chłopak pytająco na Rudą. Dziewczyna jedynie skinęła twierdząco głową rumieniąc się delikatnie, na co Steven się roześmiał.
- No to w takim wypadku...Nicole ciesz się, bo będziesz  miała swój pokój- Zaczął perkusista uśmiechając się ciągle- No chyba, że...pozwolisz mi sobie pomóc w ogrzaniu twojego wielkiego, pustego łóżka- Dokończył puszczając mi oczko, na co ja roześmiałam się głośno studząc optymizm chłopaka.
- Widzisz Popcorn, nie masz u tej laski szans- Zakpił z przyjaciela Slash.
- Dobra to ja idę po walizki dziewczyn, a wy zamówcie coś do żarcia- Powiedział Człowiek żyrafa, czyli jeśli się nie myślę Duff. Chłopaki odpowiedzieli krótkie "Ok" rozchodząc się do salonu. Ann poszła za nimi, natomiast ja wyszłam przed dom, żeby zapalić. Narzuciłam sobie na ramiona "Ramoneskę" i wyjęłam z kieszeni fajki. Usiadłam na zielonych schodkach odpalając peta.  Zaciągnęłam się dymem papierosowym.

 Chociaż palenie jest niezdrowe to i tak mogę to zaliczyć do jednych z najprzyjemniejszych zajęć. Siedząc na schodkach zaczęłam zastanawiać się co dalej. Sprawa z mieszkaniem częściowo załatwiona. Jak tylko obaczaję jakąś robotę to zacznę dokładać się na rachunków. Przyznam, że jeszcze nie wiem co i jak, ale mam nadzieję, że uda mi się ułożyć życie na nowe...bez przeszłości.
- Co ty tu tak sama siedzisz?- Zapytał się mnie Duff. Dopiero teraz go zobaczyłam myślałam, że już jest w salonie ze wszystkimi.
- A no jakoś tak...wyszłam zapalić- Uśmiechnęłam się do niego- Chcesz?- Wyciągnęłam paczkę fajek z zamiarem poczęstowania go. Odwzajemnił uśmiech i wziął peta. Podpalił go i usiadł koło mnie.
- Opowiedz mi coś o sobie- Odezwał się po chwili ciszy.
- A co chcesz wiedzieć?
- Hmm...na przykład ile masz lat, skąd jesteś, czym się interesujesz i takie tam...
- Mam 20 lat. Jestem z Phoenix. Uwielbiam słuchać muzyki. Czasami pobrzdąkam sobie coś tam na swojej gitarze oraz pośpiewam. Poza muzyką interesuję się rysowaniem. Z Phoenix wyjechałam po to, żeby rozpocząć jakiś nowy rozdział w moim życiu. Prawdę mówiąc do LA trafiłam przypadkiem. Annabel pomogła mi w tym. To świetna dziewczyna...- Powiedziałam wypuszczając dym z ust.
- Taaa...ale czasami jest tak samo uparta i złośliwa jak Axl. Odziedziczyła dużo po nim- Zaśmiał się blondyn.
- Na pewno mówimy o tej samej dziewczynie? Moja Ann jest miłą, życzliwą osóbką- Uśmiechnęłam się.
- Widać, że jeszcze jej nie poznałaś. Ann jak się wścieknie zachowuje się jak potwór. Potrafi rzucać wszystkim co tylko dostanie się w jej ręce. Axl zresztą ma tak samo z tym, że od niego można jeszcze zarobić  w mordę. Ale nie masz co się go bać- Powiedział Duff widząc moją zdziwioną i z lekka przestraszoną minę- On ma jedną zasadę. Kobiet się nie bije. I tego się trzyma.
- Opowiedz mi w skrócie jacy są pozostali- Poprosiłam go.
- Hmm...Steven to pozytywnie jebnięty człowiek. Ten jego zaciesz nigdy nie złazi mu z gęby. Slash to spoko gość. Kiedy trzeba jest poważny, a kiedy nie to jest nieźle pokręcony. Dobry z niego materiał na przyjaciela, ale nie na chłopaka. Zmienia dziewczyny jak rękawiczki, więc nie zdziw się jeśli codziennie będziesz go widzieć z inną dziwką. Ten typ tak ma- Powiedział chłopak i wywrócił oczami na co ja się zaśmiałam- Axla bardzo łatwo wkurwić,  jednak jak się chce to można załapać z nim dobry kontakt. Jest trochę przewrażliwiony na punkcie Annabel. Jeśli chcesz komuś się wygadać, wyżalić lub porozmawiać tak o byle czym to idź do Izzy'ego.  On jest najspokojniejszy i chyba najodpowiedzialniejszy z nas wszystkich. Możesz go znaleźć albo u niego w pokoju, albo gdzieś w klubach. Jest dilerem. Jego jedyna wada to to, że ćpa. Zresztą jak prawie każdy z nas. Wiesz...my uznajemy zasadę SEX, DRUGS & ROCK'N'ROLL- Powiedział i cicho się zaśmiał.
-  A ty?
- Co ja?- Spytał zdziwiony.
- No jaki ty jesteś?- Zapytałam patrząc mu w oczy.
- Ja...nie wiem. Nie umiem siebie opisać- Westchnął cicho spuszczając wzrok na swoje nogi.
- Jedno jest pewne. Jesteś świetnym gościem. Jako jedyny ze  mną pogadałeś, a uwierz mi to wiele dla mnie znaczy- Blondyn spojrzał się na mnie radosnymi oczami.
- Dzięki. Ty też jesteś fajna. Chodź, bo zaraz dojdzie żarcie- Powiedział i wstał ze  schodków otrzepując spodnie z piachu. Wyrzuciłam peta na ziemie, wstałam i ruszyłam w stronę drzwi.
- Jedna mała rada...Nie przestrasz się tego co tam może się dziać- Uprzedził mnie Duff.
- Błagam Cię, a co oni mogą zrobić przez 10 min- Spojrzałam na niego pobłażliwym wzrokiem i otworzyłam drzwi...To co tam ujrzałam wprowadziło mnie w szok...

Koniec odc. 2

***
Na dziś to tyle. Przepraszam Was za  wszelkie błędy. Mam nadzieję, że nie zanudziłam was na śmierć.xd
Następny odcinek pojawi się na początku kwietnia. Buźka ;*