Odc. 3
Chodź, bo zaraz dojdzie żarcie- Powiedział i wstał ze schodków otrzepując spodnie z piachu. Wyrzuciłam peta na ziemie, wstałam i ruszyłam w stronę drzwi. - Jedna mała rada...Nie przestrasz się tego co tam może się dziać- Uprzedził mnie Duff. - Błagam Cię, a co oni mogą zrobić przez 10 min- Spojrzałam na niego pobłażliwym wzrokiem i otworzyłam drzwi...To co tam ujrzałam wprowadziło mnie w szok...
***
To co tam ujrzałam wprawiło mnie w szok...Panował tam istny chaos. Wszyscy zachowywali się jak w chlewie. Ann była pogrążona w zaciętej dyskusji z Axlem. Pili przy tym Danielsa, wrzeszcząc i śmiejąc się okropnie. Po pokoju biegał roześmiany Steven, a za nim Slash, który...rzucał w niego pałeczkami od perkusji.
- Popcorn ty chuju. Obiecuję jak Cię tylko złapię to Zabiję na miejscu. Ile razy mam Ci kurwa razy powtarzać, że precz z tymi brudnymi łapami od mojego Gibsona. No ile kurwa pieprzonych razy?!?- Krzyczał do granic możliwości wkurzony (delikatnie mówiąc) Mulat.
- Saul uspokój się! To nie moja wina. Ja niczego nie dotykałem- Bronił się Blondyn.
- Nie kuźwa krasnoludki przyszły i rozjebały mi struny! Zatrzymaj się mówię!- Patrzyłam na nich ledwo powstrzymując śmiech, zresztą nie tylko ja. Duff też rechotał.
- No ja nie wiem może to i były te jebane krasnale, ale jedno jest pewne...to nie ja. Przyrzekam na...słowo harcerza!- Zatrzymał się Steven i złożył ręce na przysięgę, Slash również się zatrzymał i popatrzył na niego pobłażliwym wzrokiem.
- Stary przecież ty nigdy nie byłeś harcerzem- Adler spojrzał na niego podejrzliwie.
- Skąd wiesz, że nie byłem?
- No chyba stąd, że chodziliśmy razem do szkoły. Ja pierdole z kim ja żyję...Dobra ja wychodzę, bo normalnie nie wytrzymam z nim psychicznie. Jak coś to idę do Roxy. Ktoś chętny?- Zapytał i uśmiechnął się do mnie szeroko. Odwzajemniłam gest i usiadłam koło Rudzielców na kanapie.
- Ja!- Zawołał Duff.
- A może zabierzemy naszą nową koleżankę i pokażemy jej jak się tu bawią ludzie- Zaproponował Saul i spojrzał się na mnie pytająco.
- Emm..no...spoko mogę się przejść- Przyznam, że nie jestem pewna czy to, aby dobry pomysł, ale...co mi tam.
- Super to my idziemy się wyszykować, a wy zaczekajcie- Zaśmiała się radośnie Panna Rose i pobiegła na górę ciągnąc mnie za rękę. Pobiegłam z nią. Dziewczyna wbiegła do "mojego" pokoju zamykając za nami drzwi.
- Dobra w co się ubieramy?- Zapytała podchodząc do swojej walizki (która o dziwo była w moim pokoju...myślałam, że będzie u Izziego, ale nie wnikam).
- Hmm...nie wiem. Muszę najpierw zobaczyć co dokładnie spakowałam. Wątpię żebym coś stosownego na imprezę miała, bo jak widzisz mam ubogi dobytek- Powiedziałam do Ann przeglądając kostkę w poszukiwaniu jakiegoś fajnego stroju. Ucieszyłam się kiedy znalazłam kilka odpowiednich rzeczy.
Wzięłam ciuchy i machając nimi do Annabel poszłam do łazienki się wyszykować. Zdjęłam wszystko z siebie. Postanowiłam wziąć szybki prysznic, bo nie myłam się od ostatniego razu w "domu". Po kilku minutach wyszłam z pod prysznica opatulona ręcznikiem, który chyba jako jedyny był czysty. Stanęłam przed niewielkim lustrem. Zobaczyłam w nim chyba po raz pierwszy od kilku lat twarz szczęśliwej dziewczyny. Dziewczyny, która teraz nie martwi się o swoją przyszłość, o to czy jej rodzona matka nie uderzy...Ona w tym momencie cieszy się z tego, że ma gdzie mieszkać, a to wszystko dzięki kilku wspaniałym osobą. Tą dziewczyną jestem ja. Nigdy bym nie pomyślała, że patrząc w lustro ujrzę swoje radosne odbicie. Wytarłam ręką samotnie spływającą łzę i zaczęłam zakładać na siebie ciuchy. Najpierw założyłam bordowy komplet bielizny, następnie czarne, skórzane spodnie, które świetnie podkreślały moje zgrabne nogi oraz biały T-shirt z napisem "Fuck off!". Na ramiona zarzuciłam ukochaną ramoneskę, a na nogi założyłam czarne, lekko zniszczone trampki. Na koniec został mi jeszcze tylko makijaż Oczy pomalowałam ciemnym cieniem i podkreśliłam czarną kredką, natomiast usta maznęłam beżowym błyszczykiem. Swoje blond włosy tylko przeczesałam szczotką. Uśmiechnęłam się do swojego odbicia w lustrze i wyszłam z łazienki.
- Łazienka już wolna- Powiedziałam do rudej wchodząc do pokoju.
- Ok. To ja idę się wyszykować, a ty jak chcesz to możesz już iść do chłopaków na dół- Odpowiedziała i z uśmiechem wyszła z pomieszczenia. Westchnęłam cicho i zrobiłam tak jak poradziła mi Ann. Niepewnie zeszłam po drewnianych schodach kierując się do miejsca z którego słychać było mieszkańców domu.
- Ooo już jesteś gotowa?- Zapytał się mnie Axl i gestem ręki pokazał na wolne miejsce na kanapie. Uśmiechnęłam się do niego delikatnie i usiadłam na wskazanym przez niego miejscu.
- I jak podoba Ci się w Los Angeles?- Zapytał się mnie Adler.
- Wiesz...nie miałam jeszcze okazji, by trochę się rozejrzeć po mieście, ale na pierwszy rzut oka jest tu zajebiście- Odparłam szczerze.
- No to w takim razie jutrzejszy dzień mamy zaplanowany- Zaśmiał się Steven.
- Ej która jest w ogóle godzina, bo o 21 jestem umówiony z Erin- Powiedział Axl i zaczął się rozglądać.
- Niedługo będzie 18- Odpowiedział mu Stradlin- Stary, a nie możesz jej zabrać z nami do Roxy? Będą dziewczyny to się nią zaopiekują- Uśmiechnął się do mnie Czarnowłosy.
- Ty dobry pomysł. Jak chcesz to potrafisz wpaść na genialny pomysł- Pochwalił chłopaka rudy klepiąc go przyjaźnie po ramieniu na co ten przewrócił oczami.- To w takim razie idźcie teraz sami, a po 21 widzimy się w klubie- Zaplanował Rose i wybiegł radośnie z domu. Rozejrzałam się po pomieszczeniu przyglądając się każdemu z chłopców. Duff siedział na fotelu i ćmił fajka. Slash...no właśnie gdzie go wywiało? Nieważne, potem się znajdzie. Izzy siedział na parapecie z butelką taniego Nightraina, wpatrywał się w jakiś punkt za oknem. Patrzyłam na niego. Jego wzrok był taki...pusty i nieobecny. Przez moment chciałam do niego podejść i zapytać się co mu jest, jednak mój plan udaremnił Popcorn, który przysiadł się do mnie.
- Hej!!!- Krzyknął mi prawie, że do ucha i objął mnie ramieniem. Zaśmiałam się cicho- Jak Ci się podoba w Hellhous'ie?
- Jest zajebiście...mogę się o coś Ciebie spytać?- Spojrzałam niepewnie na chłopaka.
- Pewnie pytaj o co chcesz- Odparł i uśmiechnął się szeroko. Kurde czy ten jego uśmiech schodzi mu kiedyś z twarzy?
- Powiedz mi...Co jest Izzy'emu? Siedzi tak sam i wydaje się być bez życia- Blondyn spojrzał się na przyjaciela i machnął lekceważąco ręką.
- Nie przejmuj się nim. Ten typ tak ma. Izzy jest przeciwieństwem nas wszystkich. Potrafi całe dnie przesiedzieć u siebie w pokoju brzdąkając jakieś melodie na gitarze, a jeżeli gdzieś wychodzi to albo do baru albo do Josha po towar.
- Po towar?- Zapytałam zdziwiona.
- Taa...Hera i te sprawy- Mruknął obojętnie Stev. Przyznam, że zamurowało mnie. Izzy i narkotyki? Fakt znam go dopiero od kilku godzin no, ale kurde...to do niego nie pasuje.
- Ej mała powiedz skąd jesteś, bo nic o tobie nie wiemy- Uśmiechnął się delikatnie mulat, który wziął się tu nie wiadomo skąd. Podpalił papierosa wyciągając paczkę Marlboro w moją stronę, wzięłam jednego szluga i podziękowałam Chłopakowi. Odpaliłam fajka zaciągając się nim.
- Jestem z Pheonix- Odpowiedziałam wypuszczając szary dym z ust.
- To co robisz w LA?- Ciągnął dalej Slash.
- Chciałam...- No właśnie co ja chciałam. Jaki jest prawdziwy powód dla którego uciekłam z domu?- Uciec od przeszłości- Dokończyłam cicho wpatrując się smutnym wzrokiem w Mulata.
- Dlaczego?- Zapytał. Cholera czy on musi być taki wścibski?!?
- A co byś zrobił na moim miejscu? Ojciec nie żyje, siostra spieprzyła huj wie gdzie, a matka...dla ludzi porządna, odpowiedzialna kobieta z dobrą pracą i pechem jeśli chodzi o rodzinę, jednak w czterech ścianach jest to pieprzona alkoholiczka, która lubi znęcać się psychicznie i fizycznie nad swoimi dziećmi. Dlatego! To jest mój cholerny powód dla, którego wyjechałam do LA. Miałam dość takiego życia- Powiedziałam głosem wypranym z jakich kol wiek uczuć. Zauważyłam, że Saul zaniemówił i patrzył się na mnie z lekkim zakłopotaniem, nawet Stradlin zainteresował się naszą rozmową. Popijał taniego sikacza prosto z butelki przysłuchując się nam.
- Mała przepraszam ja nie wiedziałem- Zaczął Mulat, jednak przerwałam mu.
- Nie no spoko. Miałeś prawo się spytać- Posłałam mu delikatny uśmiech.
- Co tu taka cisza jak na pogrzebie. Ruszać szanowne zady i idziemy na procenty- Zawołała Wesoło Ann, która akurat weszła do salonu. Stanęła w progu, ubrana była w krótką, bordową sukienkę, Czarną, skórzaną ramoneskę oraz tego samego koloru szpilki. Włosy lekko opadały jej na ramiona. Wyglądała ślicznie. Zwinnym krokiem przeszła salon i podeszła do Izzy'ego. Wtuliła się w chłopaka. Ten tylko objął ją obojętnie. Zdziwiła mnie jego obojętność.
- Przestańcie, bo jesteście już wkurzający- Westchnął Slash, na co się zaśmiałam. Ruda pokazała mu język.
- A ty jak przyprowadzasz do domu dziwki to dobrze?- Zapytała się go z chytrym uśmiechem Ann.
-A to co innego- Odparł Slash. Dziewczyna przewróciła na jego tekst oczami, natomiast ja nie wytrzymałam i zaczęłam się śmiać. Wszyscy obecni popatrzyli się na mnie i zarazili się moim wybuchem śmiechu.
- Dobra, Dobra starczy tego. Idziemy?- Jako pierwszy opanował się Izzy. Kiwnęliśmy głowami potwierdzając jego pytanie. Wstałam z kanapy poprawiając swoją ramoneskę.
- Ejj...a gdzie jest Axl?- Zapytała się Annabel rozglądając się po pokoju.
- Wyszedł do Erin. Potem dojdzie- Odpowiedział jej Slash, który akurat zakładał jeansową kamizelkę na siebie.
- No to moi drodzy Kierunek Roxy!- Krzyknął Slash kiedy wyszliśmy z domu. Szliśmy środkiem ulicy śmiejąc się z histori, którą opowiadał Steven. Każdy z nas trzymał w ręce po butelce Nightraina ( Czy już wspominałam, że to tanie gówno jest zajebiście dobre???). Izzy szedł na samym przodzie paląc papierosa. Ann szła pod rękę z Duffem, a obok nich szedł Steve. Ja szłam za nimi z obejmującym mnie ramieniem Slashem.
- Co ty chrzanisz kretynie!?! To ty tej babci wtedy zabrałeś portfel, na co ona zajebała Ci torebką w mordę- Slash zawzięcie tłumaczył Adlerowi przebieg historii ze staruszką.
- Nieprawda! To ty podbiegłeś do niej i zabrałeś jej portfel. Próbowałeś jeszcze wcisnąć jej kupon na darmowe czesanie włosów i to tobie ona zajebała tą torebką- Zaczął wykłócać się Popcorn. Spojrzałam się na Ann, która pokręciła głową z dezaprobatą. Zaśmiałam się i wyrwałam z objęć Hudsona. Podeszłam śmiałym krokiem do Stradlina. Spojrzał się na mnie i posłał delikatny uśmiech. Wzięłam od niego Nightraina, upiłam łyka i oddałam mu butelkę. Zaśmiał się cicho pod nosem.
- Izzy powiedz mi kto to ta Erin?
- Erin to laska Axla. Fajna dziewczyna, jednak nie mogę zrozumieć co ona w nim widzi- Powiedział, a ja się zaśmiałam.
- Ładnie razem wyglądacie z Ann- Powiedziałam, a on spuścił wzrok na ziemię.
- Dzięki- odpowiedział Cicho.
- Chodź szybciej, bo jesteśmy w tyle- Krzyknęłam i pociągnęłam go za rękę.
- Ej! Chodźcie szybciej, bo w takim tempie to do rana nie dojdziecie- Krzyczała Ruda, która z chłopakami była jakieś 20m przed nami. Odpowiedziałam jej grzecznie środkowym palcem. Na co obie wybuchłyśmy śmiechem.
KONIEC ODC. 3
Podoba? To małe powiedziane! :3 Piszesz naprawdę niesamowicie,pisz dalej :)
OdpowiedzUsuńMam malutką prośbę... Dopiero zaczynam pisać, więc zależy mi na twojej opinii co do bloga:
http://deadflowersinourhands.blogspot.com/
Myślę, że nie zirytuję cię tą prośbą c:
Wielkie dzięki za opinię :D Naprawdę to miłe ;3 Pewnie nie ma sprawy. Już wchodzę.xd
Usuń