Odc. 1
"Chciałabym tak lekko,
pofrunąć w zapomnienie,
i być tam przez wieki,
nie myśląc o niczym co złe.
Bo jak w każdym życiu,
bywają dobre i złe dni.
Dlatego chciałabym,
tak zamknąć oczy, odfrunąć i śnić."
pofrunąć w zapomnienie,
i być tam przez wieki,
nie myśląc o niczym co złe.
Bo jak w każdym życiu,
bywają dobre i złe dni.
Dlatego chciałabym,
tak zamknąć oczy, odfrunąć i śnić."
Idę w świetle nocy. Słyszę cichy szelest, który z każdym moim krokiem staje się głośniejszy. Zaczynam biec przed siebie. Strasznie się boję. Nagle ktoś mnie łapie za ramię. Próbuję walczyć, szarpie się i krzyczę, jednak niewidzialna postać śmieje mi się w twarz.
- Myślisz, że poradzisz sobie sama ze mną?
- Zostaw mnie! Słyszysz?
- Nikt Ci nie pomoże.Zastanów się...nie masz nikogo kto Cię uratuje w tym mieście. Jesteś sama, sama, sama- Słyszę coraz cichsze echo oraz jakiś dzwonek, który dzwoni głośniej, głośniej i głośniej.Budzę się cała mokra, obok słyszę budzik.
- A więc to tylko zły sen- Szepnęłam do siebie. Rozejrzałam się dookoła. Przy drzwiach stał plecak, a koło niego moja kochana gitara akustyczna w futerale. Zrzuciłam z siebie pościel i chwiejnym krokiem podeszłam do okna. Zauważyłam, że zaczyna robić się jasno. Chyba najwyższy czas się zbierać, jeśli chcę wyjść bez zbędnych pożegnań z Matką. Wzięłam naszykowane ubrania i skierowałam się do łazienki. Wzięłam orzeźwiający, szybki prysznic. Z racji tego, że jest upalne lato postanowiłam ubrać się w krótkie, bordowe spodenki, czarną bluzkę na krótki rękaw z logiem Black Sabbath. Włosy spięłam w niedbałego kucyka, a na głowie zawiązałam bandamkę.
Zrobiłam delikatny makijaż. Na nogi włożyłam swoje niezawodne i niezniszczalne czarne glany.
- Myślisz, że poradzisz sobie sama ze mną?
- Zostaw mnie! Słyszysz?
- Nikt Ci nie pomoże.Zastanów się...nie masz nikogo kto Cię uratuje w tym mieście. Jesteś sama, sama, sama- Słyszę coraz cichsze echo oraz jakiś dzwonek, który dzwoni głośniej, głośniej i głośniej.Budzę się cała mokra, obok słyszę budzik.
- A więc to tylko zły sen- Szepnęłam do siebie. Rozejrzałam się dookoła. Przy drzwiach stał plecak, a koło niego moja kochana gitara akustyczna w futerale. Zrzuciłam z siebie pościel i chwiejnym krokiem podeszłam do okna. Zauważyłam, że zaczyna robić się jasno. Chyba najwyższy czas się zbierać, jeśli chcę wyjść bez zbędnych pożegnań z Matką. Wzięłam naszykowane ubrania i skierowałam się do łazienki. Wzięłam orzeźwiający, szybki prysznic. Z racji tego, że jest upalne lato postanowiłam ubrać się w krótkie, bordowe spodenki, czarną bluzkę na krótki rękaw z logiem Black Sabbath. Włosy spięłam w niedbałego kucyka, a na głowie zawiązałam bandamkę.
Zrobiłam delikatny makijaż. Na nogi włożyłam swoje niezawodne i niezniszczalne czarne glany.
![]() |
Nicki |
W pełni gotowa postanowiłam się zbierać. Z szafki nocnej wyjęłam jeszcze czerwone marlboro, które schowałam do przedniej kieszeni spodenek. Skierowałam się w stronę drzwi pokoju, chwyciłam kostkę oraz gitarę. Obróciłam się jeszcze, aby ostatni raz rozejrzeć się po moim pokoju. Przyznam, że będę za nim tęsknić. Mój pokój był pomalowany na biało, jednak wiszące na ścianach plakaty moich ulubionych zespołów zasłaniały wszystko. Na ciemnej podłodze leżał włochaty czarno-szary dywan wokół którego walały się papierki po jakiś przekąskach. Mimo tego, że jestem dziewczyną nigdy nie lubiłam sprzątać. Zawsze w moim pokoju panował jak ja to nazywam "artystyczny nieład". W powietrzu unosił się dym papierosowy. Nie przeszkadzało mi to, że było tu napalone. Mama zawsze się mnie o to czepia. Ona nienawidzi tego zapachu. Rozglądając się po pomieszczeniu zawiesiłam swój wzrok na biurku, na którym stała niewielka drewniana ramka ze zdjęciem. Czarno-biała fotografia przedstawiała 2 osoby. Małą dziewczynkę w dwóch wysokich kucykach oraz wysokiego, dobrze zbudowanego ciemnowłosego mężczyznę. Obie postacie były do siebie przytulone, a na ich twarzach widniały szerokie uśmiechy. To byłam ja i tata...A zdjęcie było robione w dniu moich 9 urodzin. Na samo wspomnienie o tacie oczy zaszły mi łzami. Szybkim krokiem podeszłam do biurka i chwyciłam ramkę w dłonie.
- Przepraszam Cię, że odchodzę, ale ja już tu nie wytrzymam dłużej. Kocham Cię Tatku- Szepnęłam i starłam łzy cieknące po policzku. Podniosłam z ziemi plecak i spakowałam do niego zdjęcie. Teraz nie czekając na nic wyszłam po cichu z pokoju. Przystałam na chwilę, by upewnić się, że Matka śpi. Następnie zeszłam powoli po schodach na dół. Skierowałam się jeszcze do kuchni, aby zrobić sobie jakieś kanapki. Kilka chwil potem byłam już wolna. Wychodząc z podwórka nie wiedziałam gdzie mam iść. W końcu pomyślałam, że najlepszym rozwiązanie będzie jak dojdę do autostrady i załapię się na stopa.
* Godzinę później*
- Cholera!-Zaklęłam pod nosem kiedy kolejny samochód przejechał koło mnie nie zatrzymując się nawet. Kurde od 20 min. staram się załapać stopa, jednak to jest trudniejsze niż myślałam. Jest mi strasznie gorąco.
Zmęczona usiadłam na krawężniku i wyjęłam zapalniczkę i fajki. Zapaliłam jednego i rozkoszowałam się jego smakiem.
Kilka minut później:
- Przepraszam Cię, że odchodzę, ale ja już tu nie wytrzymam dłużej. Kocham Cię Tatku- Szepnęłam i starłam łzy cieknące po policzku. Podniosłam z ziemi plecak i spakowałam do niego zdjęcie. Teraz nie czekając na nic wyszłam po cichu z pokoju. Przystałam na chwilę, by upewnić się, że Matka śpi. Następnie zeszłam powoli po schodach na dół. Skierowałam się jeszcze do kuchni, aby zrobić sobie jakieś kanapki. Kilka chwil potem byłam już wolna. Wychodząc z podwórka nie wiedziałam gdzie mam iść. W końcu pomyślałam, że najlepszym rozwiązanie będzie jak dojdę do autostrady i załapię się na stopa.
* Godzinę później*
- Cholera!-Zaklęłam pod nosem kiedy kolejny samochód przejechał koło mnie nie zatrzymując się nawet. Kurde od 20 min. staram się załapać stopa, jednak to jest trudniejsze niż myślałam. Jest mi strasznie gorąco.
Zmęczona usiadłam na krawężniku i wyjęłam zapalniczkę i fajki. Zapaliłam jednego i rozkoszowałam się jego smakiem.
Kilka minut później:
Kończyłam właśnie palić 2 papierosa kiedy zatrzymał się koło mnie jakiś samochód. Podniosłam się z ziemi z zamiarem zagadania do "mojego zbawiciela", kiedy z auta wysiadła wysoka, szczupła dziewczyna. Na oko mogła być w moim wieku. Miała ona długie, ciemno-rude włosy. Spojrzała się na mnie i uśmiechnęła szeroko.
- Co ty tu tak siedzisz?- Zapytała się mnie nieznajoma.
- Próbuję złapać stopa, ale żaden huj się nie zatrzymał- Westchnęłam zrezygnowana.
- A gdzie się wybierasz?
- Anywhere...tylko, żeby jak najdalej stąd.
- Co ty tu tak siedzisz?- Zapytała się mnie nieznajoma.
- Próbuję złapać stopa, ale żaden huj się nie zatrzymał- Westchnęłam zrezygnowana.
- A gdzie się wybierasz?
- Anywhere...tylko, żeby jak najdalej stąd.
- A co powiesz na LA?- Spojrzała się dziewczyna z tajemniczym błyskiem w oku.
- Los Angeles?- Pisnęłam- Genialny pomysł. To mogłabym się z tobą zabrać?- Zapytałam z nadzieją.
- Pewnie. Pakuj swoje rzeczy i wskakuj do auta- Kurde lepiej nie mogłam trafić. Nie czekając na ponowne zaproszenie wrzuciłam swój niewielki dobytek na tylne siedzenie czerwonego samochodu, a sama wpakowałam się na miejsce pasażera.
- A tak w ogóle jestem Annabel, ale mów mi Ann, a ty?
- Nicole, ale znajomi mówią mi Nicki. Dziękuję Ci za pomoc. Powiedz jak mogę Ci się odwdzięczyć?- Zapytałam się.
- Dziewczyno daj spokój i tak tam jadę i tak tam jadę. Wystarczy jak mi potowarzyszysz- Zaśmiała się Ruda.
- Jeszcze raz dzięki, gdyby nie ty pewnie dalej bym tam siedziała i czekała, aż jakiś szanowny kierowca się zatrzyma- Uśmiechnęłam się do niej. Dopiero teraz skapnęłam się, że w radiu leci piosenka mojego ulubionego zespołu, Led Zeppelin.
- Mogę się o coś ciebie zapytać?- Zapytała się mnie Annabel.
- Pewnie. Co chcesz wiedzieć?
- Powiesz mi czemu chcesz jechać do LA?- Powiedziała niepewnie Dziewczyna.
- Sprawy rodzinne. Widzisz u mnie w domu nie najlepiej się dzieje...-Zaczęłam i opowiedziałam jej całą historię z mojego życia. Chyba potrzebowałam komuś się wygadać. W zamian za szczerość Ruda opowiedziała mi trochę o sobie i o swoim życiu. Dowiedziałam się też czemu jedzie do miasta aniołów. Mianowicie ma tam starszego brata Williama, który wyjechał z rodzinnego miasta, by rozpocząć nowe życie i spełnić swoje marzenie. Powoli mu się udaje osiągnąć swój cel. Ann powiedziała mi, że Axl (bo tak mówią na niego) i jego koledzy założyli własny zespół zwany Guns N' Roses, a ona jedzie tam po to, by go wspierać, jednak to nie jedyny powód...kolejnym powodem jest to, że jeden z kolegów Axla to jej chłopak, dlatego też ma zamiar się tam przeprowadzić.
- Wiesz co...zazdroszczę Ci- Odezwałam się po jakimś czasie.
- Czego?- Zapytała się mnie zaskoczona .
- No wszystkiego. Masz fajnego chłopaka, masz brata, jedziesz tam, by z nimi zamieszkać, a ja??? Ja jestem sama, nie mam chłopaka, rodzeństwa, ani przyjaciół. Takie życie jest przejebane- Westchnęłam głośno i zapaliłam papierosa.
- Fakt samotność to przejebana sprawa, jednak uwierz mi trzeba cieszyć się życiem. Moje motto to: " Carpe Diem". Ja żyję dniem, nie martwię się czy jutro będę miała dach nad głową, nie martwię się czy za rok się już ustabilizuję...kumasz o co mi chodzi?- Spojrzała na mnie krótko i zaśmiała się- Widzisz moja droga. Życie chociaż nie jest bajką to i tak jest wspaniałe. Trzeba doceniać to co się ma. A tak po za tym to co ty pieprzysz, że nie masz przyjaciół? Przecież masz mnie- Powiedziała Ruda. Ostatnie jej zdanie mnie zaskoczyło. Spojrzałam się na nią szerokimi oczami na co ona się tylko szczerze uśmiechnęła.
- N-naprawdę? Dziękuję nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy- Wydusiłam z siebie wzruszona. Kurde Nicki nie rycz co chwilę!
- Kochana uśmiechnij się! Teraz już będzie tylko dobrze- Zaśmiała się Ann- Jak chcesz to się prześpij. Jeszcze kilka godzin i będziemy w LA. Po drodze zatrzymam się, aby zatankować. Wtedy Cię obudzę to może coś zjemy, bo jestem cholernie głodna, ty zapewne też.
- Spoko. Masz rację chyba się zdrzemnę- powiedziałam. Chyba rzeczywiście jestem zmęczona. Czułam jak oczy same mi się zamykają. Ułożyłam się wygodnie na siedzeniu i po chwili pogrążyłam się we śnie...
- Los Angeles?- Pisnęłam- Genialny pomysł. To mogłabym się z tobą zabrać?- Zapytałam z nadzieją.
- Pewnie. Pakuj swoje rzeczy i wskakuj do auta- Kurde lepiej nie mogłam trafić. Nie czekając na ponowne zaproszenie wrzuciłam swój niewielki dobytek na tylne siedzenie czerwonego samochodu, a sama wpakowałam się na miejsce pasażera.
- A tak w ogóle jestem Annabel, ale mów mi Ann, a ty?
- Nicole, ale znajomi mówią mi Nicki. Dziękuję Ci za pomoc. Powiedz jak mogę Ci się odwdzięczyć?- Zapytałam się.
- Dziewczyno daj spokój i tak tam jadę i tak tam jadę. Wystarczy jak mi potowarzyszysz- Zaśmiała się Ruda.
- Jeszcze raz dzięki, gdyby nie ty pewnie dalej bym tam siedziała i czekała, aż jakiś szanowny kierowca się zatrzyma- Uśmiechnęłam się do niej. Dopiero teraz skapnęłam się, że w radiu leci piosenka mojego ulubionego zespołu, Led Zeppelin.
- Mogę się o coś ciebie zapytać?- Zapytała się mnie Annabel.
- Pewnie. Co chcesz wiedzieć?
- Powiesz mi czemu chcesz jechać do LA?- Powiedziała niepewnie Dziewczyna.
- Sprawy rodzinne. Widzisz u mnie w domu nie najlepiej się dzieje...-Zaczęłam i opowiedziałam jej całą historię z mojego życia. Chyba potrzebowałam komuś się wygadać. W zamian za szczerość Ruda opowiedziała mi trochę o sobie i o swoim życiu. Dowiedziałam się też czemu jedzie do miasta aniołów. Mianowicie ma tam starszego brata Williama, który wyjechał z rodzinnego miasta, by rozpocząć nowe życie i spełnić swoje marzenie. Powoli mu się udaje osiągnąć swój cel. Ann powiedziała mi, że Axl (bo tak mówią na niego) i jego koledzy założyli własny zespół zwany Guns N' Roses, a ona jedzie tam po to, by go wspierać, jednak to nie jedyny powód...kolejnym powodem jest to, że jeden z kolegów Axla to jej chłopak, dlatego też ma zamiar się tam przeprowadzić.
- Wiesz co...zazdroszczę Ci- Odezwałam się po jakimś czasie.
- Czego?- Zapytała się mnie zaskoczona .
- No wszystkiego. Masz fajnego chłopaka, masz brata, jedziesz tam, by z nimi zamieszkać, a ja??? Ja jestem sama, nie mam chłopaka, rodzeństwa, ani przyjaciół. Takie życie jest przejebane- Westchnęłam głośno i zapaliłam papierosa.
- Fakt samotność to przejebana sprawa, jednak uwierz mi trzeba cieszyć się życiem. Moje motto to: " Carpe Diem". Ja żyję dniem, nie martwię się czy jutro będę miała dach nad głową, nie martwię się czy za rok się już ustabilizuję...kumasz o co mi chodzi?- Spojrzała na mnie krótko i zaśmiała się- Widzisz moja droga. Życie chociaż nie jest bajką to i tak jest wspaniałe. Trzeba doceniać to co się ma. A tak po za tym to co ty pieprzysz, że nie masz przyjaciół? Przecież masz mnie- Powiedziała Ruda. Ostatnie jej zdanie mnie zaskoczyło. Spojrzałam się na nią szerokimi oczami na co ona się tylko szczerze uśmiechnęła.
- N-naprawdę? Dziękuję nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy- Wydusiłam z siebie wzruszona. Kurde Nicki nie rycz co chwilę!
- Kochana uśmiechnij się! Teraz już będzie tylko dobrze- Zaśmiała się Ann- Jak chcesz to się prześpij. Jeszcze kilka godzin i będziemy w LA. Po drodze zatrzymam się, aby zatankować. Wtedy Cię obudzę to może coś zjemy, bo jestem cholernie głodna, ty zapewne też.
- Spoko. Masz rację chyba się zdrzemnę- powiedziałam. Chyba rzeczywiście jestem zmęczona. Czułam jak oczy same mi się zamykają. Ułożyłam się wygodnie na siedzeniu i po chwili pogrążyłam się we śnie...
Koniec odc. 1
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz